A cała sprawa wygląda bardzo poważnie. Z ustaleń reporterów „Magazynu śledczego Anity Gargas” wynika, że wśród szeregu nieprawidłowości, największe kontrowersje budzi kwestia fikcyjnych faktur, które miały być wystawiane firmom, które z miejskim ratuszem nigdy w rzeczywistości nie współpracowały.
Chodzi w sumie o kilkanaście faktur opiewających na kwoty pomiędzy 800 a 5500 zł. W sumie może chodzić nawet o niemal 50 tys. zł. Dziennikarze podkreślają jednak, że może to być jedynie fragment większej całości, ponieważ najnowsze ustalenia dotyczą wyłącznie lat 2015-2016. Były to w znacznej mierze faktury wystawiane w związku z organizacją rzekomych imprez kulturalnych i wydarzeń na rzecz promocji miasta.
Dziś nie wiadomo nawet dokąd trafiły pieniądze. Żadna z figurujących w dokumentach firm nie realizowała bowiem oficjalnie zleceń dla miasta. W rozmowie z dziennikarzami prezydent Inowrocławia podkreśla, że nic nie wie o całym procederze.
Sprawa wywołuje ogromne kontrowersje, a miejscy radni PiS domagają się dymisji prezydenta, podkreślając, że zamieszanie wokół ratusza szkodzi wizerunkowi miasta. Tymczasem w obronie prezydenta Inowrocławia staje jego syn – poseł PO Krzysztof Brejza.
- Niech zagryzą wargi i doczekają do wyborów - mówi Krzysztof Brejza.
No paczaj Pan
— PikuśPOL (@pikus_pol) October 26, 2017
- POseł Krzysiu Brejza zna zasady walki panujące w państwie demokratycznym. pic.twitter.com/7N81UPSWFx