Nie wiem, nie pamiętam, a nawet jeśli ktoś mnie informował o nieprawidłowościach, to ja i tak nie mogłem nic zrobić – tak w dużym skrócie można opisać zeznania Donalda Tuska, które złożył wczoraj przed komisją śledczą ds. Amber Gold. – Rolą premiera nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować – stwierdził arogancko podczas przesłuchania były szef polskiego rządu.
Według wcześniejszych zapewnień Donald Tusk miał być ostatnim świadkiem, którego odpytać chcieli członkowie sejmowej komisji śledczej. Przypomnijmy, że początkowo jego przesłuchanie miało się odbyć 2 października, jednak na początku września Małgorzata Wassermann, która kandydowała na urząd prezydenta Krakowa, poinformowała, że zostało ono przesunięte na 5 listopada. Przewodnicząca komisji tłumaczyła tę decyzję tym, że nie chce się spotykać z zarzutem, iż wezwanie Donalda Tuska jest elementem jej kampanii wyborczej.
Wczorajsze przesłuchanie rozpoczęło się chwilę po godz. 10. Jako pierwsza głos zabrała przewodnicząca Wassermann, która spytała świadka, kto w okresie jego rządów sprawował bezpośredni nadzór nad Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Komisją Nadzoru Finansowego oraz Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Wynika to jednoznacznie z przepisów ustawowych. Nie uczestniczę, jak sądzę, w quizie
– odpowiedział były premier. Na to przewodnicząca komisji przytoczyła art. 29 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, zgodnie z którym szef rządu „sprawuje bezpośredni nadzór nad UOKiK”. – Wiedział pan o tym, sprawując funkcję premiera? – spytała Wassermann. – Wydaje się, że to pytanie jest nie tylko nieuzasadnione, ale też niestosowne – denerwował się Tusk.
Przewodnicząca komisji pytała byłego premiera także o to, jak ocenia nadzór nad służbami specjalnymi, które „miały pełną wiedzę” dziewięć miesięcy przed wybuchem afery Amber Gold i „nic nie zrobiły”.
– Muszę bardzo wyraźnie powiedzieć, że mija się pani z prawdą – odparł arogancko były premier. – Od przewodniczącego Rady Europejskiej spodziewalibyśmy się odrobiny elegancji – zareagował szybko wiceszef komisji Jarosław Krajewski. – Staram się używać sformułowań możliwie delikatnych – odpowiedział przewodniczący Rady Europejskiej. – Otóż sformułowanie, że w sprawie Amber Gold służby państwowe niczego nie robiły, jest nieprawdziwe z gruntu i państwo o tym wiecie, ponieważ także wasza praca udokumentowała to w sposób jednoznaczny – dodał. – Nadal pan nie rozumie, na czym polega nadzór nad służbami? – dopytywała Wassermann.
- Możemy analizować fakty, a nie oświadczać w nieskończoność nieprawdziwe tezy, których jedynym zadaniem jest oczernić służby państwowe działające w tym okresie – bronił się Tusk. W pewnym momencie swojej wypowiedzi zaatakował nawet premiera Morawieckiego.
– Gdyby przyjąć logikę Amber Gold, to zgodnie ze sprawą GetBack, panowie premier Morawiecki i jego ojciec powinni być przesłuchani, skazani i spaleni na stosie
– denerwował się były premier.
Nie zabrakło również wątku Michała Tuska, syna premiera, który współpracował z OLT Express.
Problem polega na tym, że dziewięciokrotnie karany oszust założył linie lotnicze, a przez 9 miesięcy służby specjalne nie potrafiły zrobić z tym porządku. Mało tego: (...) Zrobiono z pana syna słup. To jest problem, że służby specjalne przyniosły panu notatkę mówiącą o tym, iż jest piramida finansowa, ale nie przyniosły informacji, że syn premiera wspiera tego przestępcę
– powiedziała przewodnicząca Wassermann. – Żadne służby w tym kraju nie potrafiły za pana rządów zadziałać, żeby ochronić nie tylko pana dziecko, ale też 18 tys. Polaków – dodała.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Wtorkowe wydanie "Codziennej".https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/6zf5u71nb1
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 5 listopada 2018