Niedawno ministerstwo rolnictwa opublikowało listę podmiotów gospodarczych importujących mleko w pierwszym kwartale 2020 r. Resort zaznaczył, że "kwestia patriotyzmu gospodarczego tych podmiotów budzi wątpliwości". Za tę publikację na ministerstwo spadła fala krytyki, także ze strony części mediów, które zarzucają prowadzenie "nagonki". Dziś do tych zarzutów odniósł się minister Jan Krzysztof Ardanowski.
Ministerstwo rolnictwa opublikowało kilka dni temu na swojej stronie internetowej listę podmiotów importujących mleko w I kwartale br.
"W trudnych dniach epidemii Polacy wykazują się odpowiedzialnymi postawami (...) niepokojące ruchy widać na rynku mleka. Spadają ceny skupu, ale w sklepach tego nie widać. Gorzej, bo niektóre z zakładów tej branży zamiast kupować od polskich rolników, którzy zapewniają nam wszystkim bezpieczeństwo żywnościowe, sprowadzają surowiec z zagranicy"
- czytamy w komunikacie ministerstwa. Resort zaznacza, że w warunkach jednolitego rynku nie ma tu oczywiście złamania prawa, ale kwestia patriotyzmu gospodarczego tych podmiotów budzi wątpliwości.
Na liście znajduje się 15 podmiotów. W pierwszym kwartale tego roku mleko było sprowadzane z Litwy, Niemiec, Holandii, Słowacji i Czech. W sumie do mleczarni trafiło 14,5 mln. litrów z zagranicy.
Po publikacji tej listy część środowisk, w tym medialnych, przypuściło krytykę na ministerstwo, zarzucając resortowi prowadzenie "nagonki" i "szczucie" na przedsiębiorców.
Dziś do sprawy w programie Michała Rachonia "#Jedziemy" odniósł się minister rolnictwa i rozwoju wsi, Jan Krzysztof Ardanowski.
- Ja zaczynam dostrzegać pewną schizofrenię u niektórych przedsiębiorców rolno-spożywczych. Z jednej strony mamy wielką produkcję, ale rwą się kanały dystrybucji, kraje zamykają granice, walczą z epidemią, nie ma kierowców, podrożał fracht morski, i jest presja - "niech pan szuka natychmiastowych rynków zbytu". Owszem, szukam, wszyscy ambasadorowie polscy zostali w to zaangażowani, zgłaszają informacje, wykonuję telefony, a jednocześnie te same podmioty ograniczają skup od rolników, zmniejszają ceny, rolnicy piszą do mnie, z czego mają żyć, bo ceny za mleko, wołowinę, drób drastycznie spadają, a firmy sprowadzają surowiec z zagranicy do przetwórstwa
- powiedział minister rolnictwa.
- Owszem, to jest w zgodzie z prawem unijnym, ale czy jest to zgodne z logiką i pewną uczciwością wobec polskich rolników? - pyta Ardanowski.
Minister przyznał, że rozumie powinność dbania o rynki zewnętrzne, ale należy szanować też rynek wewnętrzny.
- Wykonujemy apele do konsumentów, by kupowali polską żywność - tak trzeba. Ale trzeba też zrozumieć sytuację w jakiej jesteśmy. Minister rolnictwa Francji nawołuje do tego, by kupować tylko francuskie, minister rolnictwa Niemiec - by kupować niemieckie. My również do tego nawołujemy, a zakłady dalej swoją "polityczkę" prowadzą. Z jednej strony niech rząd pomaga, szuka rynków zbytu, a my będziemy przerabiali surowiec z Litwy, ze Słowacji, z innych kierunków. To się nie godzi
- podkreślił Jan Krzysztof Ardanowski.
Na obecną sytuację w branży mleczarskiej mocno wpływa epidemia koronawirusa. Z jej powodu wiele krajów zamknęło granice, transport jest utrudniony, nie działają restauracje. Polska jest krajem nadwyżkowym w produktach mleczarskich. Do niedawna ok. 40 proc. produkcji mleczarskiej sprzedawana była za granicę.