W dniu kolizji drogowej pod wpływem alkoholu Kamil Durczok nie był sam w samochodzie? Prokuratura sprawdza, czy celebrycie towarzyszyła kobieta – podaje portal tvp.info. Śledczy mają znać imię potencjalnej pasażerki. W pojeździe znajdował się również pies mężczyzny, który na kilka godzin trafił do lokalnego schroniska.
W piątek znany dziennikarz telewizyjny Kamil Durczok został zatrzymany przez policję po tym, jak na drodze krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim wziął udział w kolizji. Mężczyzna miał w 2,6 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu.
Na to, że Kamil Durczok nie był sam w samochodzie, mógł wskazywać m.in. wybuch poduszki powietrznej po stronie pasażera. O tym, że była to 20-latka o imieniu Karolina, pisał dziennikarz Tomasz Szymborski.
Prokuraturze udało się ustalić imię potencjalnej pasażerki Durczoka. Jednak nie można ujawnić jej imienia, bo nie uczestniczyła w czynie zabronionym.
– Nie wiadomo, gdzie i kiedy wsiadła ani gdzie i kiedy wysiadła z samochodu. Niewiadomą jest także, czy w momencie kolizji znajdowała się w pojeździe
- powiedział dziś portalowi tvp.info rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Witold Błaszczyk.
Dodajmy, że wczoraj Błaszczyk mówił portalowi Niezalezna.pl, że z ustaleń śledztwa nie wynika, aby ktoś - oprócz Durczoka i jego psa - znajdował się w aucie w trakcie zdarzenia. Rzecznik prasowy przekazał, że również świadkowie nie zauważyli nikogo, kto oddalałby się z samochodu po zdarzeniu.
W poniedziałek Sąd w Piotrkowie Trybunalskim zdecydował podczas rozprawy, że podejrzany m.in. o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym Kamil Durczok nie trafi do aresztu tymczasowego.
Wydawałoby się, że trudno usprawiedliwić człowieka, który w stanie głębokiej nietrzeźwości wsiada za kółko i wyrusza na autostradę, jednak okazuje się, że można. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” i kontrowersyjny naukowiec, postanowili wziąć w obronę Kamila Durczoka. - Bardzo mi go żal, choć to trudny gość. Pamiętajmy, ile dobrego zrobił i nie przekreślajmy go - zaapelował prof. Hartman. Wypowiedź filozofa była kolejnym głosem w obronie byłego redaktora naczelnego i frontman'a „Faktów” telewizji TVN.