W ostatnich dniach sporo mówi się o debacie prezydenckiej - gdzie ma się odbyć i kto ma ją organizować. "Otwarta debata prezydencka? Doskonały pomysł, ale z reprezentacją tytułów konserwatywnych: mediów Strefy Wolnego Słowa, Radia Maryja i Telewizji Trwam, tygodnika Do Rzeczy, mediów związanych z tygodnikiem Sieci. Wówczas będziemy mogli mówić o pluralizmie" - pisze w komentarzu dla Niezalezna.pl Katarzyna Gójska, redaktor naczelna miesięcznika "Nowe Państwo" i wiceszefowa "Gazety Polskiej".
Jeśli w debacie prezydenckiej mają wziąć udział inne media niż telewizja publiczna - ona ma obowiązek ją przeprowadzić - to zupełnie nie rozumiem dlaczego w grę mają wchodzić jeszcze tylko dwie stacje prywatne, albo jakieś dwa portale. Polska debata publiczna już wystarczająco długo była przez nie zdominowana , a ich największym osiągnięciem lat działalności które są hektary manipulacji.
Ogromną część odbiorców mediów reprezentują także media konserwatywne, które przez całe lata nie mogły zadawać pytań politykom Platformy, bo nie były wpuszczane na ich konferencje lub odbierano im prawo głosu. Rafał Trzaskowski jako prezydent Warszawy nie był łaskaw wywiązywać się ze swojego obowiązku udzielania informacji na zapytania prasowe. Polskiej demokracji trzeba normalności, a nie kontynuowania patologii stworzonej przez postkomunizm.
Otwarta debata prezydencka? Doskonały pomysł, ale z reprezentacją tytułów konserwatywnych: mediów Strefy Wolnego Słowa, Radia Maryja i Telewizji Trwam, tygodnika Do Rzeczy, mediów związanych z tygodnikiem Sieci. Wówczas będziemy mogli mówić o pluralizmie, a nie ustawce sztabu kandydata PO z ewidentne współpracującymi z nim stacjami i portalami. A Polsat i TVN pokazały swą niezależność wyłączając kamery podczas jedynego w Polsce przesłuchania urzędującego prezydenta. Warto to pamiętać.