Pierwsza rozprawa w tej sprawie z powództwa Wałęsy przeciwko byłemu działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża odbyła się dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
Wyszkowski wniósł o odroczenie procesu, twierdząc, że nie wie, jaka jest treść pozwu.
"Jestem całkowicie zaskoczony tą sprawą, nie mam pełnomocnika. Nie wiedziałem o terminie rozprawy. Byłem wczoraj w delegacji w Warszawie i o tym, że jest taka sprawa w sądzie, dowiedziałem się wczoraj telefonicznie od jednego z dziennikarzy" – mówił przed sądem pozwany.
Pełnomocnik byłego prezydenta, radca prawny Paweł Janc przekonywał, że wniosek pozwanego o odroczenie postępowania zmierza wyłącznie do przedłużenia procesu.
"Pozwany ustosunkował się już do pozwu w dwóch pismach procesowych, miał też wystarczająco dużo czasu (pozew wpłynął do sądu we wrześniu 2016 r. – PAP), żeby wybrać sobie pełnomocnika" – wyjaśnił.
Sąd zwrócił uwagę adwokatowi Wałęsy, że nie dostarczył do pozwu wszystkich materiałów prasowych z wypowiedziami Wyszkowskiego i wyznaczył kolejny termin rozprawy na 10 października.
Janc wyjaśnił dziennikarzom, że Wyszkowski narusza dobra osobiste byłego prezydenta przez "rozpowszechnianie i publikowanie nieprawdziwych informacji", że Wałęsa przegrał z pozwanym wcześniejszy proces sądowy wszczęty w związku z jego oświadczeniami, że pierwszy przewodniczący Solidarności współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa i brał za to pieniądze.
Wyszkowski powiedział dziennikarzom, że nie zamierza przepraszać Wałęsy.
"Jestem zszokowany, że chodzi znowu o to samo, że mam oświadczyć, że Lech Wałęsa nigdy nie był szpiclem Służby Bezpieczeństwa. Przecież to absurd. Lech Wałęsa po wszystkich tych wydarzeniach, kiedy został już oficjalnie - myślę, że przez absolutną większość zdrowych na umyśle ludzi - uznany za płatnego szpicla Służby Bezpieczeństwa, domaga się ode mnie, żebym ja go w mediach za gigantyczne pieniądze przepraszał. To zupełnie niesamowite. (...) Robi to wrażenie utraty poczytalności przez powoda, a adwokat wykonuje tylko swoją pracę" - ocenił.