W jednym z lasów na terenie Nadleśnictwa Gostynin spotkać dziś można było wyjątkowego gościa. Leśnicy nie wierzyli własnym oczom, gdy ujrzeli... kangura. Okazało się, że to uciekinier z jednej z placówek i pokonał już kilkanaście kilometrów. Operacja schwytania kangura była wymagająca, ale zakończyła się sukcesem.
O całą sytuację zapytaliśmy jednego z leśników, którzy mieli okazję ujrzeć kangura w lesie.
- Sytuacja nieprawdopodobna. Dziś w Nadleśnictwie Gostynin mieliśmy takie manewry ze strażakami i młody leśnik troszkę się spóźnił. Kilka minut spóźniony przyjeżdża i mówi: "Szefie, spóźniłem się, bo kangura spotkałem". Mówi: "Wiem, że mi nie uwierzycie" i pokazuje nam zdjęcie zrobione telefonem.
- opisuje nadleśniczy Jacek Liziniewicz w rozmowie z Niezalezna.pl.
I tak manewry zeszły na drugi plan, gdyż najważniejsze okazało się nietypowe odkrycie.
- Manewry strażaków zostawiliśmy i jedziemy tego kangura zobaczyć. Moim życiowym marzeniem było zobaczyć kangura na wolności, ale wyobrażałem sobie, że może kiedyś znajdę się w Australii, a tu Australia przyszła do mnie. Przyjeżdżamy na miejsce i proszę sobie wyobrazić, że na środku drogi leśnej siedzi sobie kangur średniej wielkości i trawkę skubie. Oniemieliśmy. Kolega poszedł go sfotografować, sfilmować. Ten zwierzak tak na parę metrów dał do siebie podejść
- mówi Liziniewicz.
Kangur w lesie to już fakt, ale należy postawić pytanie - jak on się tam znalazł? Okazało się, że uciekł z placówki w Goreniu Dużym.
- W międzyczasie zaczęliśmy się zastanawiać, skąd ten kangur mógł się wziąć. Ze dwa tygodnie wcześniej słyszeliśmy o podobnym incydencie we Włocławku. Poszliśmy po linii, skąd mógł uciec i jest taka placówka w Goreniu i tam ten kangur mógł być. Dzwonimy do nich i pytamy czy brakuje im kangura, mówią: "Tak, szukamy". To kilkanaście kilometrów od tego miejsca
- dodaje.
Okazało się jednak, że złapanie uciekiniera nie będzie łatwe. Kangur poczuł wolność.
- Próbowaliśmy go złapać, ale niestety, dał podejść na 2-3 metry i uciekał. Mimo, że chłopaki leśniki wysportowane, ale z kangurem było im ciężko. Ostatecznie leśnicy wykazali pomysłowość, otoczyliśmy teren włóknem do przykrywania zasiewów rolniczych. Kangur bał się przekroczyć granicę, podchodził i nie chciał przekroczyć tej linii ogrodzenia, chociaż mógł sobie przeskoczyć. Jeden z pracowników tej placówki, z której kangur uciekł, przyjechał i złapał go żywcem. Kangur się im odnalazł
- mówi nadleśniczy.
Zwierzę wróciło do miejsca, w którym przebywało na co dzień, a leśnicy ten dzień na pewno zapamiętają na długo. Kangura-uciekiniera możecie zobaczyć także na poniższym filmie.