„Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się Tuska nie popiera”, „Kto ma media ten ma władzę”, „Od myszy do cesarza – wszyscy żyją z gospodarza”, „Nie pozwolimy Komisji Europejskiej pogrzebać polskiego rolnictwa” – te hasła na transparentach pojawiły się w cieniu gnieźnieńskiej katedry, gdzie kiedyś przemawiał do nas Jan Paweł II. „Duch Święty tak rozrządza, ażeby to zostało powiedziane teraz, tutaj w Gnieźnie” – mówił 1997 r., wzywając do „budowania nowej Europy, złączonej więzami solidarności”. Apele o tą solidarność powtarzane były teraz przez młode pokolenie rolników. „Walczymy o wspólne dobro. Miasto – pomocy!” – głosiło kolejne z wywieszonych przez nich haseł.
Dziś Rondo Europejskie zostało zdobyte przez tych, którzy nie przeciwstawiają europejskości polskości, a odwrotnie, chcą by wartości bliskie Polakom zaczęły nadawać ton Europie i popchnęły ją w zupełnie innym niż dziś kierunku, o którym Jan Paweł II mówił w roku 1979 i w 1997 r. w Gnieźnie: „W imię poszanowania praw człowieka, w imię wolności, równości, braterstwa, w imię międzyludzkiej solidarności…”.
Miałem okazję słuchać słów rolników, które pokazywały, że mają swoje poglądy bardzo dobrze przemyślane i uporządkowane. Można powiedzieć, że lepiej, niż większość starszych ludowych działaczy, którzy pojechali do Jasionki, gdzie stary lis Artur Balazs, twórca kariery Michała Kołodziejczaka, urabiał ich po swojemu.
Tymczasem Andrzej Frankiewicz, organizator blokady blisko gnieźnieńskiej katedry mówił o długofalowych skutkach uderzenia w rolników: - To doprowadzi do upadku niejednego gospodarstwa i zniechęci młodzież, która chciałaby się w tym kierunku kształcić i przejmować gospodarstwa.
Robert Boiński, stojący na czele kilkusetosobowej grupy, która zajęła Rondo Europejskie, powiedział, że nie ma obaw, iż ktoś rolników urobi i zniechęci do protestów. - W powiecie gnieźnieńskim zgłosiliśmy już w każdej gminie protesty na miesiąc czasu. Nie poddajemy się i będziemy protestować do skutku. Nie ważne, czy to będzie czerwiec, lipiec, nawet jak będą prace w polu. Znajdziemy na to czas i się nie poddamy, dopóki rząd nie zrealizuje naszych postulatów.
Jeśli ktoś twierdził jeszcze parę miesięcy temu, że polska wieś jest już inna, mniej tradycyjna, to miał rację, gdy chodzi umiejętność posługiwania się przez rolników nowymi technologiami czy mediami społecznościowymi. Natomiast wartości pozostały tradycyjne, takie jak u ich dziadków i ojców pracujących na roli. I w tym jest ogromna nadzieja.