11 listopada w Warszawie odbędzie się największe wydarzenie patriotyczne w Polsce - Marsz Niepodległości. Po zmianie władzy na stowarzyszenie odpowiedzialne za marsz przypuszczony został atak. Do siedziby wtargnęły służby a nawet pojawiły się wnioski o jego delegalizację.
Ostatecznie wydarzenie ma odbyć się normalnie. Pojawiły się jednak niepokojące doniesienia. Organizatorzy wyjazdów spoza stolicy mają być nachodzeni przez policję.
"Organizatorzy wyjazdów z różnych miejsc w kraju na Marsz Niepodległości są nachodzeni przez funkcjonariuszy policji i wypytywani są o szereg informacji - co, z kim, w jakiej liczbie, w jakim składzie"
– zaalarmował w mediach społecznościowych Malewski.
- Wracają złe praktyki z lat 2010-2014? W poprzednich latach wystarczał zwykły telefon - dodał.
"Najpierw wchodzicie pod bzdurnym pretekstem do siedziby Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Potem zakazujecie organizacji zgromadzenia. Teraz to. Po co to robicie?"
– pytał zwracając się do ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka.
Oznajmił, że środowisko patriotyczne chce "w pełnym spokoju bezpiecznie przejść i upamiętnić odzyskanie przez Polskę Niepodległości". - Nie wracajcie do haniebnych działań z czasów Waszych słusznie minionych rządów. Nie podsycajcie złych emocji. Apeluję o rozsądek i odpowiedzialność! - napisał.
‼️ Organizatorzy wyjazdów z różnych miejsc w kraju na #MarszNiepodleglosci są nachodzeni przez funkcjonariuszy policji i wypytywani są o szereg informacji - co, z kim, w jakiej liczbie, w jakim składzie. Wracają złe praktyki z lat 2010-2014? W poprzednich latach wystarczał zwykły… pic.twitter.com/uYFC119ci2
— Bartosz Malewski (@BartoszMalewski) November 5, 2024
W latach poprzednich rządów PO na Marszu Niepodległości dochodziło do licznych prowokacji. Wielokrotnie służby dopuszczały się wobec uczestników przemocy. W sieci wciąż dostępne są nagrania, na których widać akcje pacyfikacyjne.