Interwencje poselskie w Ministerstwie Obrony Narodowej przyniosły jednoznaczne potwierdzenie dokumentu, jaki ujawniła dziś Telewizja Republika. Ale z nagrania z MON, opublikowanego dziś przez Andrzeja Śliwkę, dowiedzieliśmy się czegoś jeszcze. „Pierwsza dama Senatu” - jak określali ją kuluarowo senatorowie poprzedniej kadencji - odnalazła się w resorcie obrony. Małgorzata Daszczyk zamieniła Tomasza Grodzkiego na Władysława Kosianiaka-Kamysza.
TV Republika ujawniła dokument, z którego wynika, że MON planuje ograniczyć wydatki na obronność o 25 proc. (o ok. 57 mld złotych) w latach 2025-2028. Negatywnie zaopiniował to szef Sztabu Generalnego, gen. Wiesław Kukuła. Politycy PiS udali się do resortu, gdzie potwierdzili istnienie dokumentu.
Jednak w całym ciężarze gatunkowym dokumentu, ale również intensywnych ostatnich miesięcach koalicji 13 grudnia, mediom umknęło coś, co jest warte opisania.
Poseł PiS Andrzej Śliwka pokazał nagranie z gmachu MON, w którym przez bramki rozmawia z rzecznikiem ministra obrony narodowej Januszem Sejmejem, ale również z „panią dyrektor”. Obiektyw telefonu wycelowany w urzędniczkę nie pozostawia złudzeń - to Małgorzata Daszczyk.
💥 Nie tylko Kosiniak-Kamysz ma tendencję do ucieczek❗️
— Andrzej Śliwka 🇵🇱 (@SliwkaAndrzej) July 4, 2024
Jego współpracownicy również uciekają, tym razem przed trudnymi pytaniami❗️
Ciekawe czy mają plecak ewakuacyjny, dokładnie taki sam jak ich szef…@Michal_Moskal @paweljablonski_ pic.twitter.com/RtCzDvh8b3
Potwierdzenie znajdujemy też na stronie resortu. Daszczyk objęła funkcję zastępcy dyrektora Biura Ministra Obrony Narodowej. To prawdopodobnie jej kolejne zajęcie, gdy straciło poprzednie stanowisko wskutek utraty fotela marszałka Senatu przez Tomasza Grodzkiego.
W ubiegłej kadencji o Daszczyk media rozpisywały się nad wyraz często, biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej również pracowała na „zapleczu polityki”. W poprzednich latach pełniła funkcję dyrektora biura ówczesnego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. I jak na tę posadę, także nad wyraz często brała udział w rozmaitych wyjazdach i delegacjach „trzeciej osoby w państwie”.
W maju 2022 roku portal interia.pl pisał o Daszczyk:
"Bryluje na zdjęciach, była w słonecznym Miami, pojechała do zbombardowanego Kijowa, rozmawiała z amerykańskimi senatorami, a na korytarzach parlamentu witała samego prezydenta Francji. Jednak kiedy pytamy o aktywności Małgorzaty Daszczyk, politycy opozycji reagują nerwowo: - Proszę zapytać marszałka Senatu, co dyrektor jego gabinetu robi na takich spotkaniach - mówi Interii senator Kazimierz Ujazdowski z Centrum Dla Polski. Z pewnością najważniejsi politycy opozycji nie rozumieją fenomenu Daszczyk, którą nazywają złośliwie "pierwszą damą Senatu"”.
Media pisały też o Daszczyk ponad dwa lata wcześniej, gdy przypadkowo została uderzona kamerą przez operatora TVP Info. Z nagrania monitoringu - opublikowanego z resztą przez sam profil Senat RP - można było wywnioskować, że doszło do niegroźnego incydentu, choć sam Grodzki grzmiał wówczas:
„Tomografia głowy, objawy wstrząśnienia mózgu, szok. Mogło się skończyć bardziej tragicznie. Powstrzymajmy tych szaleńców!!!" – pisał na Twitterze marszałek.
Skandaliczne zachowanie ekipy @tvp_info wobec dyrektor gabinetu Marszałka Senatu!
— Senat RP 🇵🇱 (@PolskiSenat) January 13, 2020
Małgorzata Daszczyk została uderzona w głowę kamerą. Obecnie przebywa w szpitalu. Złożyliśmy wniosek o odebranie akredytacji prasowych dla ekipy, biorącej udział w zdarzeniu. pic.twitter.com/B45QBN4FOy
Nazwisko Daszczyk przewinęło się również w głośnej sprawie mobbingu, do jakiego miało dochodzić w Senacie. „Atmosfera zastraszenia, wylądowanie w szpitalu w stanie przedzawałowym czy regularnie przyjmowane leki uspokajające - to obraz pracy, jaki wyłania się po zeznaniach byłych pracownic Kancelarii Senatu. Za praktyki mające znamiona mobbingu miała być odpowiedzialna Anna Godzwon, bliska współpracowniczka Tomasza Grodzkiego” - pisaliśmy na początku bieżącego roku.