- Ten człowiek, który trzymał nóż, cały czas chodził po scenie – powiedziała pani Joanna, która była świadkiem ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jej zdaniem ochroniarze zareagowali po dłuższej chwili. Nikt go tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić. - On chodził i się cieszył – mówiła.
Do ataku na Adamowicza doszło w Gdańsku w niedzielę wieczorem. Na scenę podczas odliczania do "Światełka do nieba" o godz. 20.00 wtargnął młody mężczyzna, który dźgnął prezydenta Gdańska ostrym narzędziem. W bardzo ciężkim stanie Paweł Adamowicz trafił do szpitala. Trwa jego operacja.
Świadkowie tego dramatycznego wydarzenia są wstrząśnięci.
- Córka do mnie mówi po chwili: "mamo zobacz, ten pan ma nóż, ten ktoś trzyma nóż". Ja zwróciłam uwagę, że się ktoś tam po prostu przewrócił, ale nikt z nas nie był świadomy tego, że to był właśnie Paweł Adamowicz. Byłyśmy na tyle przerażone, że tak naprawdę zaraz się stamtąd zwinęłyśmy, odeszłyśmy od sceny
– powiedziała w rozmowie z TVN 24 kobieta-świadek zdarzenia.
W jej ocenie "jedyne, co było tak naprawdę bardzo widoczne to to, że ten człowiek, który trzymał nóż, cały czas chodził po scenie".
- Nikt go tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić. On chodził i się cieszył z tego
– podkreśliła.
Zapytana w rozmowie, czy powodem tego była nieobecność służb, czy szok, odparła, że ta sprawa na pewno zszokowała wszystkich, którzy tam stali.
- Aczkolwiek policji nie było widać tam żadnej. Tam była firma, która była firmą ochroniarską zewnętrzną, obezwładnili go tak naprawdę młodzi chłopacy z tej firmy
– powiedziała pani Joanna.
Kobieta zaznaczyła przy tym, że reakcja ochrony nastąpiła "po dłuższej chwili".
- On chodził po scenie i trzymał nóż w prawym bodajże ręku, jak dobrze pamiętam, i tylko wykrzyczał, że siedział pięć lat w więzieniu przez PO
– dodała.
Pytana, czy napastnik zachowywał się agresywnie, odpowiedziała, że on się cieszył.
- On się cieszył, że to zrobił. To było widać. To nie był taki agresywny człowiek, który wbiega, coś robi i zaraz ucieka. On po prostu chlubił się tym, co zrobił
– podkreśliła pani Joanna.