Magdalena Ch. była z Rubcowem w rosyjskiej bazie wojskowej Czytaj więcej w GP!

Mowy końcowe w procesie Tomasza U. Ten wypadek zszokował całą Polskę

Ten wypadek wstrząsnął całą Polską. Wkrótce sąd prawomocnie orzeknie w sprawie Tomasza U. - kierowcy warszawskiego autobusu, który pod wpływem amfetaminy doprowadził do katastrofy.

Tragiczny wypadek autobusu z 2020 r.
Tragiczny wypadek autobusu z 2020 r.
fot. Filip Blazejowski - Gazeta Polska

Do wypadku doszło 25 czerwca 2020 r. Tego dnia kierowany przez Tomasza U. miejski autobus linii 186, którym podróżowało 40 osób, przebił bariery i spadł z wiaduktu. Prokuratura zarzuciła wówczas Tomaszowi U. naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i "niedostosowanie taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej", co uniemożliwiło mu zahamowanie, a w konsekwencji doprowadziło do katastrofy w ruchu lądowym. W chwili zdarzenia Tomasz U. był pod wpływem amfetaminy i miał porcję narkotyku schowaną w skrytce kabiny kierowcy.

 

Wyrok pierwszej instancji. 7 lat więzienia

Wyrok w tej sprawie zapadł 22 listopada 2022 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że oskarżony nieumyślnie spowodował katastrofę w ruchu lądowym i umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym i skazał go na siedem lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ponadto mężczyzna ma wypłacić nawiązki na rzecz poszkodowanych w katastrofie, m.in. firmie Arriva Bus Transport Polska 30 tys., firmie Autostrada Mazowiecka Sp. z o.o. 10 tys. i osobom pokrzywdzonym w wypadku.

Tomasz U. nie był wcześniej karany. W areszcie przebywał od 25 czerwca do 15 września 2020 r., później sąd zdecydował o zmianie środka zapobiegawczego na dozór, zakaz opuszczania kraju i zabronił mu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Prokuratura odwoływała się od tej decyzji, uważając ją za niesłuszną, ale została ona utrzymana w mocy. 32-latek przed sądem I instancji odpowiadał więc z tzw. wolnej stopy.

Tomasz U. znów złamał prawo. Jest w areszcie

Z wyrokiem sądu I instancji nie zgodziła się prokuratura, pełnomocnicy oskarżonego i oskarżycieli posiłkowych, którzy w lutym 2023 r. wnieśli apelację. W czwartek w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie odbyła się rozprawa podczas, której strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator Aleksandra Piasta-Pokrzywa, która w apelacji wniosła m.in o zmianę kwalifikacji prawnej z działania nieumyślnego na działanie zamiarem ewentualnym i podwyższenie kary więzienia do 12 lat w swojej mowie końcowej podkreśliła, że oskarżony, zażywając środki odurzające, był świadomy tego, co może się wydarzyć. "Przyjął narkotyki i wsiadł za kierownicę publicznego autobusu, którym poruszają się dziennie tysiące osób" – mówiła w sali rozpraw.

Dodała, że oskarżony podjął decyzję, której skutkiem były obrażenia u wielu osób i zgon. "Jedna osoba przypłaciła jego decyzję życiem i nie można stwierdzić, że jest to nieumyślność" – powiedziała prokurator. Wskazała, że u oskarżonego wykryto dużą ilość amfetaminy we krwi i że mimo zabranego prawa jazdy podczas trwania procesu w sądzie I instancji został on złapany przez policję na Śląsku za nieprzestrzeganie przepisów ruchu. Zaznaczyła, że Tomasz U. po spowodowaniu katastrofy lądowej nie wykazał skruchy i nie wyciągnął wniosków, bo w październiku 2024 r. doprowadził do kolejnego wypadku. Obecnie 32-latek przebywa w areszcie. Ma to związek z innym wypadkiem, do którego doszło właśnie 9 października 2024 r. na rondzie Tybetu na warszawskiej Woli. Tego dnia SUV potrącił tam 48-latka, a kierujący nim uciekł z miejsca zdarzenia. Okazało się, że pojazdem kierował właśnie Tomasz U.

Obrońca Tomasza U. mec. Roland Szymczykiewicz wskazał, że w mowie końcowej prokuratury doszło do manipulacji. Podkreślił, że wymierzona kara jest karą za surową, oskarżony wielokrotnie wyrażał skruchę, a po wypadku pomagał poszkodowanym. Zauważył też, że nie można mówić o umyślnym spowodowaniu katastrofy w ruchu lądowym, bo ten przepis dotyczy sytuacji ekstremalnych, np. terroryzmu.

Wyrok poznamy 9 kwietnia 2025 r.

 



Źródło: PAP

#Tomasz U. #wypadek #autobus

Michał Kowalczyk