- Trzon Grupy Wagnera ma przenieść się na Białoruś i jest to sytuacja bardzo niebezpieczna. (...) Dla Moskwy to grupa bojowników zdolnych do różnego rodzaju działań. Obecność nowego sąsiada na Białorusi, będzie powodem, by wzmocnić nasze wysiłki - powiedział w programie "W punkt" TV Republika Tomasz Szatkowski, ambasador Polski przy Sojuszu Północnoatlantyckim.
W sobotę najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Prigożyn jest od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego, dowodzącą inwazją na Ukrainę. Domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.
W sobotę wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami najemnicy Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieli przemieścić się na Białoruś.
Pytany o wydarzenia w Rosji, Tomasz Szatkowski, ambasador RP przy NATO, stwierdził, że "wyglądało to jak pilot sensacyjnego serialu, jednak końcówka nie była tak emocjonująca jak początek".
- Został "cliffhanger", czyli zawieszenie akcji, bo kolejne odcinki mogą nastąpić. Tak, jak Grupa Wagnera pełniła w Afryce rolę pasożyta, tak pełniła negatywną rolę na Ukrainę, gdzie rzucana była jak oddział SS Dirlewangera, który zasłynął swoim okrucieństwem w Warszawie. Grupa Wagnera chyba podzieliła pewien patent Niemców z II wojny światowej na użycie w walkach kryminalistów. Trzon Grupy Wagnera ma przenieść się na Białoruś i jest to sytuacja bardzo niebezpieczna
– powiedział Szatkowski, zwracając uwagę, że może użyta zarówno przez Rosję, jak i Białoruś.
- Grupa Wagnera zasłynęła "niekonwencjonalnymi" działaniami w Afryce. Dla Moskwy to grupa bojowników zdolnych do różnego rodzaju działań. Obecność nowego sąsiada na Białorusi, będzie powodem, by wzmocnić nasze wysiłki - wskazał ambasador.
Szatkowski zauważył, że na Białorusi będzie z jednej strony gościć formacja z dużym doświadczeniem bojowym, a z drugiej - możliwości, że część ośrodków może pozwolić sobie na działania, nie mówiąc, kto realnie za nimi stoi.
- To ryzykowna sytuacja, z której musimy wyciągać wnioski w krótkiej perspektywie. Polska jest czujna od ok. 2 lat. Zbudowaliśmy specjalną konstrukcję na granicy, która ma uniemożliwić przedostawanie się nielegalnych migrantów, ale wobec tak dużej, doświadczonej grupy, może być niewystarczająca. Będzie pokazywać naszym sojusznikom, jak groźna jest ta sytuacja - powiedział.