- W wielu miejscach poszycie zewnętrzne zostało rozerwane na małe odłamki z licznymi, charakterystycznymi płatami i lokami powybuchowymi wywiniętymi na zewnątrz konstrukcji - powiedział Antoni Macierewicz podczas prezentacji raportu podkomisji smoleńskiej, przedstawiając dowody na eksplozję.
Antoni Macierewicz podczas w konferencji podkomisji smoleńskiej do ponownego zbadania wypadku lotniczego w Departamencie Wojskowych Spraw Zagranicznych przekazał raport na temat wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku.
- Przejdziemy teraz do następnej sekcji dowodowej, mianowicie związanej z rekonstrukcją płatowca TU-154M numer 101 na podstawie materiałów dowodowych wskazujących na wybuch. Chcę powiedzieć, że ta rekonstrukcja opiera się o analizę obejmującą blisko 90 procent całego samolotu
- powiedział.
Polityk zwrócił uwagę, że na "skutek wybuchów wewnątrz kadłuba powstała fala uderzeniowa". - Podczas jej przejścia przez poszycie zewnętrzne doszło do ogromnych różnic prędkości i ciśnienia tzw. opór falowy - wyjaśnił.
- W wielu miejscach poszycie zewnętrzne zostało rozerwane na małe odłamki z licznymi, charakterystycznymi płatami i lokami powybuchowymi wywiniętymi na zewnątrz konstrukcji
- zaznaczył.
Antoni Macierewicz podkreślił, że na "skutek sprężenia i rozprężenia fali uderzeniowej powstał również efekt akustyczny tzw. grom dźwiękowy". - Słyszany przez wielu świadków zdarzenia, których zidentyfikowała komisja - stwierdził.
- Wewnątrz kadłuba, w miejscu w którym była mniejsza prędkość ciśnienia fali uderzeniowej, poszycie zostało rozerwane wzdłuż podłużnicy grzbietu dachu i wywinięte na zewnątrz konstrukcji, natomiast nie był tam dużej liczby odłamków. Obrys krawędzi poszycia dachu nad prawą burtą, rozerwanego na skutek gwałtownego wzrostu wysokiego ciśnienia wewnątrz konstrukcji, dokładnie odpowiada analogicznej krawędzi poszycia dachu nad burtą lewą
- mówił.
- 11 kwietnia 2010 w godzinach wieczornych funkcjonariusze federacji rosyjskiej za pomocy szlifierki kątowej oraz nożyc hydraulicznych odcięli dach wywiniętej na zewnątrz lewej burty, następnie odcięty dach, został rozcięty na dwa mniejsze fragmenty tak, by było trudno, lub wręcz niemożliwe zidentyfikowanie śladów eksplozji
- wyjaśnił.