– Mamy do czynienia z „nadzwyczajną kastą” – ludźmi, którzy udają sędziów. Stosują prawo wedle zasady stalinowca Andrieja Wyszynskiego: „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Nie stosują prawa, tylko własne poglądy polityczne. Władzę nadaną im przez państwo wykorzystują do dawania upustu swoim politycznym emocjom – mówi portalowi Niezalezna.pl minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, z którym rozmawialiśmy o skandalicznym wyroku skazującym na trzy lata więzienia Marikę M.
Grzegorz Broński: Panie ministrze, 21-letnia Marika usłyszała drakoński wyrok za próbę wyrwania tęczowej torby. Sąd wysłał ją na trzy lata do więzienia. Orzeczenie, które trudno zrozumieć.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro: Nie popieram jakiejkolwiek agresji w życiu publicznym. Każde zachowanie, które wyczerpuje znamiona wykroczenia, czy przestępstwa, powinno być karane. Jednak nie zgadzam się na działanie w myśl zasady „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Wobec pani Mariki zastosowano właśnie taką logikę – iście totalitarną, znaną z komuny.
Oczywiście, pani Marika zachowała się niewłaściwie. W dniu, w którym odbywała się w Poznaniu manifestacja LGBT, udała się tam, aby zamanifestować swój sprzeciw. I to było w porządku. Sam jestem przeciwny tego rodzaju publicznemu obnoszeniu się ze swoją seksualnością. Natomiast ona poszła krok dalej. Wraz z młodszym kolegą zdecydowali się zniszczyć torbę w kolorach tęczy, będącą symbolem LGBT. Torba była niesiona przez kobietę, którą spotkali podczas tamtych wydarzeń.
Czy można założyć, że Marika chciała zrabować tę torbę?
Absolutnie. Sama pokrzywdzona oraz jej koleżanka przyznają, że pani Mariki nie interesowała torba pod względem materialnym, ani jej zawartość. Chodziło o symbol, który chciała zniszczyć. Więc cel był jasny. Dopuściła się nagannego zachowania, ale nie była to agresja bezpośrednio na osobie. Nie doszło do pobicia, czy np. przewrócenia tej pani, ani ostatecznie do wyrwania torby.
Czyli mieliśmy do czynienia z czynem w sensie usiłowania. Pytanie brzmi – usiłowaniem czego? Sąd przyjął, że jest to rozbój…
Gdyby nawet przyjąć wariant rozboju, co do czego mam zasadnicze wątpliwości, byłby to oczywisty przypadek tzw. rozboju mniejszej wagi. Czyn ten jest zagrożony karą od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Są więc sędziowie, przedstawiciele „nadzwyczajnej kasty”, którzy w sposób ordynarny kłamią. Twierdzą, że w tej sprawie sąd nie miał innego wyjścia, bo za rozbój musiał orzec karę trzech lat pozbawienia wolności.
A jednak pani Marika taką karę usłyszała…
To absolutne nadużycie i przekroczenie wszelkich zasad. Z uwagi na wartość przedmiotu, (czyli torby za 15 zł) i sposób działania sprawców, który nie niósł bezpośredniego ataku na osobę, z całą pewnością nie było podstaw do przyjęcia, że mamy do czynienia z rozbojem ciężkim. Tym podstawowym, gdzie dochodzi zwykle do brutalnej siły, kończącej się okaleczeniem pokrzywdzonego. Czyli do sytuacji, którą jako żywo przypomina to, co widać na filmie z napaści przedstawiciela koncernu Axel Springer na kierowcę furgonetki organizacji sprzeciwiającej się aborcji. Napastnik – zachowując się nieporównywalnie bardziej agresywnie niż pani Marika, rzucając butelką w samochód, a następnie włamując się do samochodu – wyciągał kierowcę, usiłował również zabrać jego telefon. Prokurator ocenił, że celem było zniszczenie telefonu. Przy czym wartość telefonu zdecydowanie przewyższała wspomnianą torbę. Chodziło o 1000, a nie 15 złotych. Agresor uderzył kilkakrotnie kierowcę, używając do tego ciężkich drzwi samochodu. Eskalacja przemocy – nieporównanie większa. Wartość przedmiotu, który usiłował zabrać, by zniszczyć – też wielokrotnie większa. A co zrobił sąd? Skazał za rozbój? Na 3 lata więzienia albo więcej? Nic z tych rzeczy. Sąd umorzył sprawę! Stwierdził, że w ogóle nie było przestępstwa. Niska społeczna szkodliwość, nic się nie stało. To niebywały skandal.
Podwójne standardy stały się rutyną dla niektórych sędziów?
Mamy do czynienia z „nadzwyczajną kastą” – ludźmi, którzy udają sędziów. Stosują prawo wedle wspomnianej zasady stalinowca Andrieja Wyszynskiego: „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Nie stosują prawa, tylko własne poglądy polityczne. Władzę nadaną im przez państwo wykorzystują do dawania upustu swoim politycznym emocjom. Z tego powodu skrzywdzili dwoje młodych ludzi - 21-letnią panią Marikę, a także jej 17-letniego kolegę. Oboje nie byli wcześniej karani, mają dobrą opinię w miejscu zamieszkania. Należą do Młodzieży Wszechpolskiej. Ale przecież za poglądy w Polsce się nie karze. Nie jest wedle Kodeksu karnego przestępstwem to, że ktoś należy do Młodzieży Wszechpolskiej. Gdyby tak było, Roman Giertych dawno trafiłby do więzienia, bo był liderem tej organizacji.
Jaka była Pana pierwsza reakcja w sprawie Mariki?
Gdy dowiedziałem się, że zapadł taki kuriozalny, wręcz bezprawny wyrok, natychmiast zgodziłem się na zawieszenie wykonywanej kary. Ta pani siedziała w więzieniu już rok. Rzekomi „obrońcy demokracji” chcieliby, żeby przebywała tam kolejne dwa lata. To byłaby granda, przemoc wobec tej kobiety. Kara powinna być adekwatna. Nie taka, która niszczy młodych ludzi, wsadza ich do ciężkiego więzienia za zachowanie, które w żadnym razie, w świetle orzecznictwa sądowego, nie jest nigdzie karane tak surowo. Odwołam się do przykładów. Za gwałty, które przecież są brutalnymi przestępstwami, sprawcy dostają w ponad połowie przypadków karę zaledwie do dwóch lat pozbawienia wolności. A więc gwałciciel dostaje dwa lata więzienia, a młoda, niekarana wcześniej dziewczyna – działająca z inspiracji ideowych, z którymi można się nie zgadzać, ale nie dla celowej grabieży – jest skazywana na 3 lata więzienia. To rzecz, której nie można inaczej ocenić, jak wyżywaniem się politycznych aktywistów sędziowskich na osobie, która ma odmienne poglądy od nich.
Marika opuściła zakład karny. Jest na wolności. Ale to sprawy nie kończy…
Na tym polega moje uprawnienie jako prokuratora generalnego, że mogę – mimo wyroku sądowego – w pewnych sytuacjach wypuścić osobę na wolność. Ale do czasu decyzji Pana Prezydenta, który może skorzystać z prawa łaski. Ufam, że ten przypadek to uzasadnia i tak się stanie. Poleciłem również kwerendę orzeczeń sądu i pani sędzi, która wydała wyrok. Zobaczymy jak twardą rękę miała do prawdziwych bandytów. To będzie ciekawe. Pokażemy to publicznie.
Panie ministrze, akurat dzisiaj dowiedzieliśmy się o kolejnym wyroku Katarzyny Augustynek, przez niektóre media nazywanej „babcią Kasią”, która tak naprawdę jest wulgarną, agresywną kobietą. Wcześniej sądy ją uniewinniały, a nawet – przyznawały zadośćuczynienie za zatrzymanie. Tym razem została skazana za uderzenie policjanta, ale zaledwie na grzywnę.
To wielokrotna prowokatorka. Ma na koncie kilkadziesiąt agresywnych zachowań, a nie jedno incydentalne zdarzenie, jak w przypadku pani Mariki. I sądy regularnie ją uniewinniają.
W tym przypadku akurat doszło do skazania w trybie nakazowym, ale to skazanie śmieszne. Ta kobieta, która jest obrazą pięknego słowa „babcia” - zarezerwowanego dla osób kojarzonych z ciepłem, z miłością, serdecznością - dopuszcza się nienawiści, pluje, bije… Tym razem pobiła kijem policjanta. I dostała grzywnę w wysokości 500 złotych. Może zapłacić i bić kolejnych policjantów. Mamy do czynienia z czymś, co jest szokiem dla wielu obserwatorów. Z bezwstydnością części aktywistów sędziowskich, którzy walczą z polskim państwem, walczą z prawem, łamią ordynarnie Konstytucję i swoje obowiązki, wydają polityczne wyroki. Oni powinni pracować w latach 50. i 60. – wtedy najlepiej by się odnaleźli.
W historii Mariki bulwersuje jeszcze jedno – zachowanie polityków opozycji i mediów z nimi sympatyzujących. Zaczęto młodą kobietę prześwietlać, atakować, obrażać, nazywać wręcz faszystką. Padały rozmaite epitety. Jak pan to ocenia?
Rodzi się pytanie, jak te media reagują na nieustanne, wielokrotnie pojawiające się wyroki uniewinniające za przemoc aktywistów LGBT czy polityków opozycyjnych. Przykład – pan Frasyniuk, który skopał policjanta. Zrobił to podczas blokady legalnej manifestacji. Od człowieka z takim doświadczeniem życiowym należy wymagać więcej niż od przeciętnego śmiertelnika. W tym sensie wina takiej osoby zwykle jest większa, bo wiąże się ze znacznie większą świadomością czynienia zła. Pan Frasyniuk ostentacyjnie złamał Kodeks karny, dopuszczając się – w dodatku publicznie – jawnej napaści na policjanta. Co robi sąd? Skazuje surowiej? Nie. Uniewinnia.
To nie jedyny taki przypadek.
Mamy do czynienia wręcz z taśmowym uniewinnianiem agresorów ze strony totalnej opozycji, środowisk lewackich i LGBT. Nawet w przypadkach ciężkich przestępstw, używania przemocy. Nie wspomnę już o wulgaryzmach, którymi na każdym kroku się posługują. Wyzwiska, język kloaczny, agresja słowna i fizyczna są w tych środowiskach na porządku dziennym. Np. zachowanie posła Nitrasa, który w obecności policjanta uderzył młodego człowieka – przedstawiciela organizacji chrześcijańskiej, zbierającego podpisy pod petycją w obronie życia. Wyrwał mu telefon. To przecież akt napaści. I takie zachowania są bezkarne. Media związane z tymi środowiskami przechodzą nad tym do porządku dziennego. A w ten sposób zachęcają do takich zachowań. Niektóre osoby, jak np. Barbara Kurdej-Szatan, wystarczy, że popiszą się wulgarnością, a zostają bohaterami tych mediów i gośćmi wieców opozycji. To faryzejskie, pełne obłudy media, które forsują nienawiść i popierają bicie tych, którzy mają odmienne poglądy.