Rafał Trzaskowski jako kandydat na prezydenta stolicy zapowiadał wspieranie finansowe uczniów poprzez dopłaty do zajęć dodatkowych. Miało być to 100 złotych miesięcznie, ale skończyło się na... 100 złotych rocznie. Uczniowie mają prawo czuć się oszukani, bowiem za 8,33 zł miesięcznie nie kupią biletu do kina czy teatru. A Trzaskowski? Świętuje "spełnienie" obietnicy.
Kampania wyborcza przed wyborami na prezydenta Warszawy była bardzo emocjonująca i pełna obietnic ze strony kandydatów. Przypomnijmy jedną z nich:
"Będziemy dopłacali każdemu dziecku w Warszawie 100 złotych miesięcznie do zajęć dodatkowych"
- mówił Rafał Trzaskowski, kiedy starał się o prezydenturę w Warszawie.
Języki obce, zajęcia sportowe, plastyka, wyjścia do kin, teatrów – na dod. zajęcia w ramach Programu Wspieramy Rodziny przeznaczymy 100 zł miesięcznie na każdego ucznia. Dzięki temu dzieci będą mogły rozwijać swoje pasje bez obciążenia domowych budżetów. #WarszawaDlaWszystkich pic.twitter.com/KAZx0xM6Hs
— Rafał Trzaskowski (@trzaskowski_) 2 września 2018
Minęło kilka miesięcy, kandydat Koalicji Obywatelskiej został prezydentem stolicy i postanowił wziąć się do realizacji swoich obietnic. Z dumą ogłosił więc...
"Kolejna sprawa, to 100 złotych rocznie dla stołecznych uczniów na wyjścia do teatrów, do kin. Ten program już zaczęliśmy realizować dla każdego warszawskiego ucznia, zgodnie z zapowiedzią z kampanii wyborczej"
Ale zaraz, zaraz! Przecież zapowiedzi były inne: miało być 100 złotych miesięcznie, a nie rocznie. Z kwoty 1200 złotych rocznie robi się jedynie 100 złotych, co daje 8,33 zł na miesiąc. Ciężko będzie za to kupić bilet do kina czy teatru, a przecież taki miał być cel dofinansowania.
Ale Trzaskowskiemu to nie przeszkadza, by ogłosić spełnienie obietnicy. Przecież zmienił tylko jedno słowo! A uczniowie? Niech teraz się martwią...