Pracownicy PLL LOT zabrali głos w sprawie rewelacji dziennika "Fakt", który w negatywny sposób opisał przebieg lotu z Cancun do Warszawy, jaki miał miejsce w marcu bieżącego roku. Samolot musiał przedwcześnie wylądować w Nowym Jorku z powodu podejrzenia awarii silnika.
Dziennik "Fakt" we wtorkowym wydaniu opublikował tekst pt. "250 pasażerów o włos od śmierci" - dotyczył on rejsu LOT-u 23 marca z meksykańskiego Cancun do Warszawy wykonywanego Boeingiem 787-8 Dreamliner.
"Po starcie prawy silnik zaczyna wibrować. Decyzja może być jedna - lądowanie na najbliższym lotnisku. To port w Miami. Załoga już tam leci, gdy zapada nowa, szokująca decyzja. Nie lądować w Miami, tylko lecieć dalej - do Nowego Jorku! To dodatkowe godziny lotu, a tymczasem pojawia się awaria w drugim silniku!" - można było przeczytać w "Fakcie".
Dziś Polskie Linie Lotnicze LOT odniosły się do rewelacji dziennika.
W żadnym momencie tego lotu, który odbywał się z Cancun do Warszawy, naszym pasażerom nie groziło niebezpieczeństwo. Załoga, która wykonywała ten rejs, zrobiła to w sposób absolutnie profesjonalny. Wylądowała na tym lotnisku, na którym było to najbezpieczniej. Nieprawdą jest, że w tej sytuacji można było zrobić cokolwiek innego i że jakakolwiek inna decyzja w trakcie tego lotu byłaby bardziej racjonalna od tej, którą podjęła załoga.
- oświadczył dyrektor biura komunikacji korporacyjnej LOT Adrian Kubicki.
Artykuł "Faktu" skomentował również inny pracownik LOT - kapitan Tomasz Smólski. Według niego, publikacja zawiera wiele przekłamań i nie może być brana na poważnie, choć czytelnicy, nie znający tematu lotnictwa, mogą wziąć ten tekst za zgodny z prawdą.
"Ten artykuł jest nieprecyzyjny, niefachowy i zawiera bardzo wiele przekłamań. Czytelnicy w wielu miejscach zostali wprowadzeni w błąd. Jest tam napisane, że doszło do spadku ciśnienia oleju, do którego nie doszło. Jest tam napisane, że minutę po starcie wystąpiły wibracje, one wystąpiły, ale wibracje same nie są przesłanką do żadnej procedury, ponieważ jest to system monitorujący silnik. I wysoka wibracja silnika sama w sobie nie generuje procedury, a już na pewno nie wyłączenia silnika i zawracania na lotnisko zapasowe" - wyjaśnił Smólski.