Decyzją większości radnych Krakowa metropolita krakowski ma zostać wykluczony z kapituły prestiżowego medalu Cracoviae Merenti. Pomysł uzasadniany jest „kontrowersjami wokół abp. Marka Jędraszewskiego”, obecnego metropolity. Trudno jednak nie dostrzec, że celem takiego działania jest wyrugowanie przedstawicieli Kościoła z prestiżowego gremium na stałe. Co jednak znamienne, obecny prezydent Krakowa, uciekając od wyrażenia opinii w sprawie tego antyklerykalnego pomysłu, może pokrzyżować szyki jego inicjatorom.
Medal Cracoviae Merenti to ustanowione przez Radę Miasta Krakowa w 1992 r. wyróżnienie nadawane „osobom, organizacjom i instytucjom szczególnie zasłużonym w działalności na rzecz Krakowa”. Medal ma trzy odpowiadające medalom igrzysk olimpijskich kolory: złoty, srebrny i brązowy. Jedynym przyznanym osobie złotem jest wyróżnienie nadane św. Janowi Pawłowi II jeszcze w 1993 r. Od tamtej pory na taki zaszczyt mogą liczyć jedynie organizacje lub instytucje (uhonorowano tak m.in. Biskupstwo Krakowskie, Uniwersytet Jagielloński i Zamek Królewski na Wawelu). Wśród wyróżnionych Cracoviae Merenti osób są m.in. Krzysztof Penderecki i Jan Nowak-Jeziorański (medal srebrny), związany z tygodnikiem „Przekrój” fotograf Wojciech Plewiński i rzeźbiarz Bronisław Chromy (medal brązowy).
W 2006 r. ustalono, że komisję medalu tworzą oprócz prezydenta Krakowa także rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego i metropolita krakowski. Tych ostatnich od tamtego czasu było dwóch: kardynał Stanisław Dziwisz i od 2017 r. do chwili obecnej – abp Marek Jędraszewski.
I to obecność tego ostatniego jest pod Wawelem od kilku lat przyczyną swoistej furii środowisk lewicowych i antyklerykalnych. Te raz po raz starają się o symboliczne wyrzucenie Jędraszewskiego z komisji, a dodatkowo chcą trwałej zmiany – usunięcia z niej na stałe przedstawicieli Kościoła katolickiego.
Pierwsza taka próba miała miejsce w 2019 r. Wtedy to niejaki Dominik Jaśkowiec, ówczesny radny miejski, a dziś poseł Platformy Obywatelskiej, złożył projekt, aby miejsce metropolity zajęli „przedstawiciele środowisk nauki, kultury, sztuki i sportu”. Wówczas ten znany z walki z Kościołem polityk nawet nie ukrywał, że chodzi mu o personalne upokorzenie abp. Marka Jędraszewskiego m.in. za jego krytyczne wypowiedzi o ideologii LGBT. „To nie decyzja polityczna, ale chęć napiętnowania postaci, która sieje nienawiść” – mówił cytowany przez „Gazetę Wyborczą” Jaśkowiec.
Wtedy jednak pomysł upadł. Przeciwko wnioskowi Jaśkowca była nie tylko większość radnych, ale także ówczesny prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski. Ten ostatni wskazywał, że postać i postawa obecnego metropolity i osobisty stosunek do niej nie mogą być argumentem za zmianą składu komisji medalu. – Byłem w kapitule z kardynałem Dziwiszem, teraz jestem z arcybiskupem Jędraszewskim. Może za jakiś czas przyjdzie kolejny metropolita. Jak do Krakowa wróci ksiądz Ryś, którego wszyscy uwielbiają, to znowu zmienimy uchwałę? – mówił na antenie Radia Kraków.
Tamto stanowisko Majchrowskiego zaskoczyło wiele osób postrzegających go jako „człowieka lewicy” i było postrzegane jako dowód umiejętności stanięcia poza bieżącym sporem politycznym i zrozumienia roli metropolity i Kościoła w tysiącletniej historii i tradycji Krakowa.
Wraz ze zmianami po ostatnich wyborach samorządowych temat powrócił. Jacek Majchrowski nie jest już prezydentem, a większość w radzie miasta mają przedstawiciele szeroko pojętej koalicji 13 grudnia (inicjatorami obecnych zmian byli radni Nowej Lewicy), którzy wraz z częścią lewicowo-liberalnych radnych z opozycyjnego klubu Kraków dla Mieszkańców zdecydowali w ubiegłym tygodniu o wykluczeniu metropolity krakowskiego z komisji, w jego miejsce powołując dyrektora Muzeum Narodowego.
Argumentacja była oczywiście podobna do poprzedniej. Na wnioskodawcach nie robiły wrażenia sugestie, że abp Jędraszewski nie będzie metropolitą w nieskończoność, wszak duchowny osiągnął wiek emerytalny i złożył rezygnację na ręce papieża, ale Watykan nie wskazał jeszcze następcy. Więcej – trudno nie odnieść wrażenia, że wręcz spieszono się z tym głosowaniem tak, by to osoba abp. Jędraszewskiego posłużyła jako pretekst do usunięcia przedstawicieli Kościoła z komisji. I choć po decyzji rady zachwytom inicjatorów „konieczności rozdzielenia państwa od Kościoła” nie było końca, to wiele wskazuje na to, że sprawa nie będzie miała finału w tym miejscu.
Wszystko za sprawą tajemniczej abdykacji z zajęcia stanowiska w tej sprawie przez prezydenta Krakowa Aleksandra Miszalskiego. Jak zauważył poseł Łukasz Kmita (przewodniczący okręgu krakowskiego PiS), uchwała nie dość, że jest pełna błędów formalnych, to sam Miszalski powinien jako prezydent wydać do niej opinię, czego z nieznanych powodów nie zrobił.
Ten ostatni fakt zaskakuje o tyle, że Miszalski jeszcze w 2019 r. jako poseł gorąco kibicował nieudanej wówczas próbie zmiany składu komisji. „Nie mogę już uczestniczyć w głosowaniu Rady Miasta Krakowa w sprawie tego projektu uchwały. Ale zgadzam się z intencją, aby osoby, które dzielą i nawołują do nienawiści do innych grup społecznych, nie zasiadały w kapitule medalu Cracoviae Merenti” – pisał wówczas w mediach społecznościowych. Dziś taki odważny nie jest, być może licząc na to, że taki unik nie pogorszy jego stosunków z Kościołem, a on sam nie będzie z tą sprawą kojarzony.
Próżna to nadzieja. Pod Wawelem dobrze pamiętane jest, że dzisiejszy prezydent Krakowa jako radny miasta domagał się zamykania kościołów w trakcie pandemii, a jeszcze wcześniej jako radny dzielnicy Stare Miasto (2011) wyrażał pogląd, że „dobrze by było, by Kraków przeciętnemu turyście nie kojarzył się tylko z religią”, marginalizując w ten sposób turystykę pielgrzymkową. Zresztą – jedną z pierwszych jego decyzji już jako prezydenta miasta był udział w tzw. marszu równości i wywieszenie z okna magistratu flagi symbolizującej ideologię LGBT.
Jakby tego było mało, jeszcze jako poseł na Sejm Miszalski pisał (2019), że „jeśli nadarzy się okazja”, to nie on będzie uczestniczył w spotkaniach publicznych z abp. Jędraszewskim. Było to w okresie nagonki na hierarchę za poparcie, jakiego udzielił on australijskiemu kardynałowi Georgeowi Pellowi, który wówczas był oskarżany o przestępstwa seksualne wobec dzieci. Pell został skazany i spędził w celi ciężkiego więzienia ponad 400 dni bez możliwości sprawowania sakramentów. Ostatecznie uniewinniono go w 2020 r., a na jego pogrzebie w 2023 r. pojawił się sam papież Franciszek. To abp. Jędraszewski miał rację w tej sprawie. Stanowisko Miszalskiego i w tej kwestii nie jest niestety znane.
I w tych deklaracjach o niewspółpracowaniu z metropolitą prezydent Miszalski nie jest konsekwentny. Tylko w ostatnich tygodniach był on wspólnie z abp. Jędraszewskim patronem honorowym „Sylwestra z ubogimi”, inicjatywy zapoczątkowanej przez wolontariuszy Światowych Dni Młodzieży. Inna sprawa, czy miał tego świadomość – w Krakowie nie brak złośliwych głosów, że Miszalski niezbyt dobrze radzi sobie z natłokiem obowiązków.
Niezależnie od tego próba umycia rąk przez prezydenta Krakowa może być kluczowa dla tej sprawy. Poseł Kmita zapowiedział, że zaskarży sprawę do wojewody małopolskiego, którym jest polityk PSL Krzysztof Klęczar. – Wstępne analizy prawne wskazują, że jeżeli wojewoda będzie chciał przestrzegać prawa, to uchwała musi wypaść z obiegu – powiedział w rozmowie z PAP Kmita, który w poprzednich latach sam był wojewodą. Poseł zapowiedział także, że będzie żądał od krakowskiego magistratu dodatkowych wyjaśnień. Optymizm to daleko posunięty, ale i my będziemy się tej sprawie przyglądać.