32 lata temu doszło do tragicznej w skutkach katastrofy lotniczej. Dziesięć osób, w tym sześciu policjantów zginęło podczas nagrywania zdjęć do inscenizacji na potrzeby Magazynu Kryminalnego 997 - legendarnego programu o tematyce kryminalnej, który do dziś emitowany jest w telewizji. Policja w kolejną rocznicę tej tragedii wspomniała funkcjonariuszy, którzy feralnego dnia byli na pokładzie śmigłowca.
25 listopada 1990 roku, w dzień pierwszej tury wyborów prezydenckich, w Dołżycy znaleziono zwłoki kobiety. Jeden z mieszkańców wracający z lokalu wyborczego zauważył w krzakach dużą skrzynię. Kiedy ją otworzył, z przerażeniem odkrył, że znajdowały się w niej zwłoki kobiety. Na miejsce przyjechała policja, która ustaliła, że denatka była duszona, na jej ciele były też liczne zadrapania. Jak się okazało, była to 57-letnia Alfreda S., która handlowała walutą w Rzeszowie.
Jako, że w rejonie Rzeszowa dochodziło do napadów na handlarzy, policja zdecydowała się wezwać na pomoc ekipę "Magazynu Kryminalnego 997".
10 stycznia 1991 roku śmigłowiec Mi-8T ze 103 Pułku Lotniczego Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych transportował do Cisnej ekipę telewizyjnego programu „Magazyn Kryminalny 997”. Realizowano zdjęcia właśnie do inscenizacji dotyczącej sprawy znalezienia w Dołżycy zwłok kobiety zajmującej się handlem walutą. Śmigłowiec przy silnym wietrze uderzył belką ogonową o wierzchołki drzew, stracił sterowność i spadł na zalesiony stok góry. Zginęło 10 osób, w tym 6 policjantów.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Alfredy S. było nadal prowadzone. Śledczy ustalili, że kobieta zginęła kilka tygodni wcześniej, a jej ciało trzymano w lodówce. Prowadzący śledztwo zainteresowali się też bufetem, z którego mieli korzystać handlarze walutą. Szef tego lokalu Piotr W. twierdził, że nie zna Alfredy S., ale okazało się, że w ostatnim czasie dość mocno się wzbogacił, do tego ustalono, że uczniowie zakładu doskonalenia zawodowego mieli pomagać mu wynosić do samochodu... dużą skrzynię z nieznaną zawartością.
To był przełom. Piotr W. został zatrzymany i na przesłuchaniu przyznał się do winy. Został skazany na 25 lat więzienia.
Dochodzenie do prawdy w tej sprawie niestety pochłonęło jednak dodatkowych 10 niewinnych ofiar. Załogę śmigłowca stanowili kapitan pilot Paweł Prorok, starszy chorąży pilot Roman Pakuła i młodszy chorąży pilot Jacek Główka. Z kolei wśród pasażerów był Kazimierz Wajda, kierowca z KWP w Krośnie. Oprócz nich, na pokładzie było 6 policjantów, których w rocznicę tej tragedii wspomniała polska policja.
Pamiętamy!
— Polska Policja 🇵🇱 (@PolskaPolicja) January 10, 2023
Dziś mija 32. rocznica śmierci naszych Kolegów. Zginęli na służbie w katastrofie śmigłowca. Na zawsze pozostaną w naszej pamięci! 🕯️https://t.co/7yBhw11oIh pic.twitter.com/4dFiHk6NAC
Sierżant Jacek Typrowicz miał 22 lata. Służbę rozpoczął niewiele ponad mieiąc przed tragedią. - Rzetelnie wywiązywał się z powierzonych zadań służbowych. Koleżeński i pracowity, cieszył się uznaniem przełożonych i współpracowników - wspominają go policjanci. Podkomisarz Marek Pasterczyk miał 29 lat, w policji służył 4 lata. W okresie służby pracował kolejno na stanowiskach: inspektora Sekcji Włamań i Kradzieży Wydziału Kryminalnego, a następnie starszego asystenta i młodszego specjalisty Wydziału Operacyjno-Rozpoznawczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie.
Starszy sierżant Bogusław Szuba w służbach mundurowych pracował od 1983 r. "Zdyscyplinowany i sumienny, rzetelnie wywiązywał się z powierzonych zadań służbowych. Za zaangażowanie i osiągane wyniki w służbie był wyróżniany i odznaczany przez przełożonych" - tak się go wspomina. W momencie tragedii miał 28 lat. Z kolei 21-letni sierżant Marek Buda służbę w policji rozpoczął 1 grudnia 1990 r. Długo się nią nie nacieszył. "Pomimo krótkiego okresu służby dał się poznać jako policjant skuteczny, zdyscyplinowany i sumienny" - czytamy we wspomnieniu.
Starszy sierżant Roman Górecki w milicji, a później w policji, służył od 1978 r. W latach 1978–1991 pełnił służbę kolejno na stanowiskach: milicjanta – kontrolera Grupy Ruchu Drogowego w Lesku Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Krośnie, a następnie na tym samym stanowisku w Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Ustrzykach Dolnych oraz w Lesku. Ostatnio pełnił służbę na stanowisku starszego policjanta Referatu Ruchu Drogowego Komendy Rejonowej Policji w Lesku. Miał 34 lata. Najstarszym z policjantów, którzy byli na pokładzie śmigłowca, był 35-letni aspirant Zdzisław Marciniak. W służbie od 1977 r. Ostatnio zajmował stanowisko Komendanta Posterunku Policji w Cisnej.
- Zawsze pozostaną w naszej pamięci - wspomina dziś polska policja. W miejscu tragedii w 1992 roku postawiony został obelisk z hasłem "proszą o modlitwę".