Zanieczyszczona biomasa miała trafiać do elektrowni Ostrołęka w czasie, gdy Polską rządziła koalicja PO-PSL - ustalili śledczy z podlaskiego wydziału Prokuratury Krajowej. Wiedzę o procederze miało wiele osób, w tym pracownicy elektrowni, którzy mieli być korumpowani. Zarzuty usłyszało już 12 osób, a wartość strat szacuje się na co najmniej 11 milionów złotych.
O sprawie napisał portal eOstroleka.pl. Jak wynika z ustaleń lokalnych mediów, w Ostrołęce miało dochodzić do oszustw na szkodę Energi, która zarządza miejscową elektrownią. Nadzór nad spółkami energetycznymi w latach 2012-2015, w której miało dochodzić do przestępstw, sprawowały poprzednie władze, czyli rząd PO-PSL. Już w 2019 roku media informowały, że badana jest kwestia możliwych nieprawidłowości przy dostawach paliwa do elektrowni grupy Energa. Jak się okazało, trop był słuszny.
Śledczy z Podlaskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Białymstoku ustalili, że do elektrowni trafiała w większości zanieczyszczona biomasa, dodawano do niej osady ściekowe, piasek i inne odpady.
Taka biomasa wjeżdżała na teren elektrowni dzięki mechanizmowi korupcyjnemu. Pracownicy, którzy mieli odpowiadać za przyjmowanie biomasy, mieli otrzymywać po tysiąc złotych łapówki od każdego transportu. Jeden z podejrzanych miał wpuścić co najmniej 110 takich transportów.
W wyniku tego procederu elektrownia poniosła szkodę w wysokości co najmniej 11 milionów złotych.
Pod koniec ubiegłego roku funkcjonariusze CBŚP na polecenie prokuratury dokonali zatrzymań. Zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej usłyszało już dwanaście osób, w tym trzech pracowników elektrowni. Sześciu podejrzanych było tymczasowo aresztowanych, obecnie są już na wolności, stosowane są wobec nich dozory policji i poręczenia majątkowe.