Czy publikacja drugiego już filmu braci Sekielskich doprowadzi wreszcie do realnego rozliczenia się ze zjawiskiem homoseksualizmu w Kościele?
Trzeba wyraźnie podkreślić, że ten film nie jest o homoseksualizmie, tylko o pedofilii, o przestępstwach seksualnych. Mężczyźni, którzy są ofiarami, w momencie, kiedy się nimi stawali, jeden miał 7 lat, drugi 13. Byli przed okresem dojrzewania. To jest klasyczna pedofilia niemająca nic wspólnego z homoseksualizmem. Fundamentalnym pytaniem jest: czy kościół skończy z korporacyjną solidarnością? Najważniejszym oskarżonym w tym filmie wcale nie jest ksiądz Arkadiusz Hajdasz, tylko biskup Edmund Janiak, który nie tylko go przenosił z parafii na parafię, ale uczestniczył w przenosinach innego księdza z diecezji do diecezji, co umożliwiło mu dalsze popełnianie przestępstw.
Uważa Pan, że Kościół rozliczy się z „korporacyjną solidarnością”?
Moim zdaniem, takich filmów będzie potrzebnych jeszcze kilka, o ile nie kilkanaście, tak żeby mentalność niemałej części polskich hierarchów, a także duchownych i świeckich rzeczywiście zaczęła się zmieniać. Na razie, poza prymasem Polski, który wydał bardzo dobre oświadczenie, inni biskupi milczą. Natomiast media prawicowe i katolickie w dużej mierze zajmują się dochodzeniami nt. pochodzenia autorów filmu lub ich intencji, a nie prawdziwością zarzutów przedstawionych w materiale. To pokazuje, że jeszcze długa droga przed nami.
Czy Watykan podejmie zdecydowane kroki w tej sprawie?
Motu proprio papieża Franciszka mówi wprost, że jeśli biskup ordynariusz nie poinformuje władz kościelnych o znanym mu przypadku przestępstwa seksualnego, to jest to poważne zaniedbanie, które może skutkować odwołaniem ze stanowiska. Z oświadczenia biskupa Janiaka wynika, że takie zaniedbanie miało miejsce. Myślę, że w ciągu kilku miesięcy możemy się spodziewać zdecydowanych reakcji ze strony Stolicy Apostolskiej.