Sędzia Karolina Kozłowska powiedziała, że do przesłuchania zostało jeszcze sześciu świadków i nie jest wykluczone, że na następnej rozprawie, wyznaczonej na 13 czerwca, proces zostanie zakończony.
Przed sądem stanął dziś jako świadek inżynier budowlany Bogdan A., który kilka lat temu wydawał apartament małżeństwu Adamowiczów w części Gdańska Szafarnia.
- Miałem świadomość, że to mieszkanie ma jakiś związek z Pawłem Adamowiczem, choć go wtedy nie znałem. Byłem pracownikiem delegowanym z Warszawy. Procedura odbioru mieszkania miała charakter standardowy odbyła się na podstawie listy lokali przedstawionej mi przez biuro sprzedaży. Osobą odbierającą nie był prezydent Adamowicz. Na miejscu była jego żona. Przekazanie mieszkania trwało ok. 1,5 godziny, prawdopodobnie były jakieś uwagi odnośnie usterek. Nabywcy mieszkania w żaden sposób nie ponaglali nas w usuwaniu awarii - powiedział świadek.
Prezydenta Gdańska nie było na dzisiejszej rozprawie, reprezentował go adwokat.
Podczas rozpoczęcia procesu pod koniec września ub. roku Adamowicz przyznał, że nie podawał w oświadczeniach majątkowych wszystkich informacji o majątku.
W odczytanych przez prokuratora wyjaśnieniach złożonych podczas śledztwa, tłumaczył, że jego pomyłki w oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r.
Z jego wyjaśnień wynika, że był w tym czasie zaangażowany w organizację kilku uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzących z Gdańska, a jego żona będąc w zaawansowanej i zagrożonej ciąży trafiła do szpitala.
Adamowicz mówił też śledczym, że sprawami finansowymi zajmuje się żona.
Prezydent Gdańska tłumaczył w prokuraturze, że pomyłka miała charakter mechaniczny i nieświadomy, i była powielana automatycznie przy kolejnych oświadczeniach, a kiedy zdał sobie sprawę z błędu sam skorygował go w kolejnych oświadczeniach.