Przedsiębiorca padł ofiarą sfałszowanego weksla na ponad 3 mln zł wystawionego w jego imieniu. Zanim sąd uznał jego rację, sam musiał się bronić w procesie wytoczonym wobec niego. W tym tygodniu jego dramat sądowy zakończył się – to fałszerz ma iść do więzienia na 5 lat po oddaleniu przez Sąd Najwyższy kasacji oskarżonego. Oszustowi nie pomogła nawet kancelaria b. ministra sprawiedliwości PO-PSL Zbigniewa Ćwiąkalskiego.
Bracia Andrzej Sołtysiak i Waldemar S. przez lata prowadzili razem trzy spółki w Lublinie. Proces dotyczył jednej z nich, specjalizującej się w produkcji mebli. Koszmar przedsiębiorcy Andrzeja Sołtysiaka rozpoczął się w momencie gdy w 2015 r. pozostawił swojej sekretarce czyste kartki papieru ze swoimi podpisami. Mając decydujący głos w spółce, chciał, by także pod jego nieobecność, firma mogła funkcjonować na pełnych obrotach.
W posiadanie blankietów wszedł jednak jego brat Waldemar S. Jak wynika z akt sprawy, wykorzystał to do wystawienia fałszywego weksla na ponad 3 mln zł. Później sprzedał go spółce z Kielc, która chciała kupić firmę meblarską braci z Lublina.
Waldemar S. zdążył uzyskać od kieleckiej spółki ponad 340 tys. zł raty za odsprzedany weksel.
Gdy jego brat dowiedział się o fałszerstwie, na prokuraturę trafiło zawiadomienie.
Andrzej Sołtysiak musiał się jednak bronić przed Sądem Okręgowym w Lublinie, do którego kielecka spółka wystąpiła o zajęcie udziałów i nieruchomości lubelskiego przedsiębiorcy. Powództwo po dwuinstancyjnym procesie zostało prawomocnie oddalone.
Sprawę fałszerstwa weksla przez Waldemara S. prokuratura skierowała do sądu. Pokrzywdzony Andrzej Sołtysiak został ustanowiony oskarżycielem posiłkowym. Pod koniec 2016 r. S. usłyszał wyrok 5 lat więzienia i 40 tys. grzywny.
Obrona Waldemara S. podnosiła rozmaite argumenty na korzyść swojego klienta. Ale Sąd Apelacyjny w Lublinie w 2017 r. utrzymał jednak wyrok w całości. Mec. Ćwiąkalski nie rezygnował, złożył kasację, ale i ona została uznana za oczywiście bezzasadną.
Obrona wskazywała, że na podrobionym dokumencie widniał nieczytelny podpis, co nie spełnia wymogów przy sporządzaniu weksli. Sąd Najwyższy obalając tę linię obrony uznał w uzasadnieniu wyroku, że podróbki mają to do siebie, że nie spełniają wszystkich wymogów oryginalnego dokumentu.
Według obrony, oskarżony nie miał podejmować żadnych innych czynności, niż owo nieudolne wystawienie weksla. To dementował z kolei pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego mec. Grzegorz Gozdór. Wskazał, że Waldemar S. upłynnił sfałszowane przez siebie poświadczenie, przekazując je za ponad 340 tys. zł kieleckiej spółce.
SN nie uznał też twierdzenia obrony, że na rzecz braku winy oskarżonego miało przemawiać posługiwanie się przez niego kopią, a nie samym nieudolnie podrobionym dokumentem.
Andrzej Sołtysiak mimo końca ścieżki procesowej nie zamierza jednak tak pozostawić całej sprawy próby wyłudzenia przez jego brata 3 mln zł. Złożył kolejne zawiadomienie do prokuratury w sprawie sfałszowanego weksla i to postępowanie toczy się już w Prokuraturze Rejonowej w Zamościu. Wskazuje na okoliczności, że Waldemar S. mógł nie działać w pojedynkę i za próbę wyłudzenia pieniędzy powinno odpowiadać więcej osób.