- Planujemy, że tzw. czternasta emerytura będzie wypłacana w listopadzie 2021 roku. Projekt ustawy w tej sprawie jest już przygotowany, niedługo trafi pod obrady rządu – poinformowała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg.
"Podstawą naszego rządu jest wiarygodność"
– podkreśliła w wywiadzie w TVP Info minister.
Przypomniała, że projekt ustawy w sprawie tzw. trzynastej emerytury został pod koniec roku przyjęty przez rząd, a teraz będzie procedowany przez Sejm.
"W kwietniu planujemy, że te dodatkowe świadczenia będą wypłacone emerytom i rencistom i tutaj jesteśmy w pełni przygotowani"
– oświadczyła minister.
Dopytywana o czternastą emeryturę wyjaśniła, że projekt ustawy w tej sprawie jest już w ministerstwie przygotowany i niedługo trafi pod obrady rządu.
"Tam jest tak, jak było zapowiadane, kryterium dochodowe. Będzie też >>złotówka za złotówkę<< po przekroczeniu kryterium dochodowego. Na pewno w czasie 100 dni rządu będziemy mieli ten dokument gotowy, przynajmniej rząd"
– stwierdziła.
Poinformowała, że planowany termin wypłaty 14. emerytury to listopad 2021 roku.
Maląg odniosła się też do tegorocznej waloryzacji emerytur i rent, która ma być, tak jak w 2019 roku, kwotowo-procentowa.
"Dlaczego kwotowo-procentowa? Bo to jest korzystne dla tych emerytów i rencistów, którzy pobierają niższe świadczenia, czyli niższe niż 2160 zł. Ponad 6 mln 200 tys. emerytów i rencistów w wyniku tego sposobu waloryzacji dostanie świadczenie wyższe niż tylko inflacyjne"
– oznajmiła.
Pytana, czy realne jest podniesienie płacy minimalnej w 2023 roku do 4 tys. zł brutto, jak zapowiadało PiS w kampanii wyborczej, i czy nie wpłynie to na brak podwyżek dla pracowników, którzy zarabiają nieznacznie więcej, stwierdziła, że można mówić o tym, że podniesienie płacy minimalnej wpływa na spłaszczenie wynagrodzenia.
"Ale ja odpowiadam w ten sposób: czy my chcielibyśmy zarabiać to 2250 zł, pracując na określonych stanowiskach? Czy jednak rząd powinien zadbać o te osoby, które najniżej zarabiają, aby mogły godnie żyć? I dlatego dążenie do coraz wyższej płacy minimalnej ma zdynamizować gospodarkę, bo ci ludzie będą wydawali te pieniądze, nie będą oszczędzali, bo to są zbyt małe pieniądze, żeby powodować duże oszczędności"
– mówiła.
Od 1 stycznia minimalne wynagrodzenie wzrosło z 2250 zł do 2600 zł brutto.