Emocje w stosunkach polsko-izraelskich, które narosły wokół nowelizacji ustawy o IPN, wynikają z nieporozumienia - uważa wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dr hab. Grzegorz Berendt. Podkreśla, że „ten kryzys trzeba zażegnać, jak najszybciej”.
Berendt jest członkiem polskiego zespołu ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem, który to zespół został powołany przez premiera Mateusza Morawieckiego w związku z kontrowersjami, jakie wywołała nowelizacja ustawy o IPN. W piątek po południu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych odbyło się pierwsze spotkanie zespołu.
Dziś Berendt był pytany w TVP Info o to, czy prezydent powinien podpisać nowelizację ustawy.
Przychylę się do wniosku tych osób, które uważają, że naród polski, państwo polskie, powinno mieć instrument obrony swojego dobrego imienia tak, jak każdy z nas powinien mieć do tego prawo
– powiedział Berendt dodając, że prawo takie ma „nawet każda instytucja czy firma".
Tym bardziej więc wspólnota obywateli naszego kraju powinna mieć taki instrument
– zaznaczył Berendt.
Pytany o to, jak wyciszyć emocje, które narosły wokół nowelizacji, Berent zaznaczył, że w części „emocje te wynikają z nieporozumienia”.
Przede wszystkim po stronie izraelskiej, z nieznanych dla mnie powodów, pojawiła się taka oto interpretacja, że osoby, które doświadczyły zła ze strony szmalcowników i podobnych osób, jak też krewni, potomkowie tych osób, nie będą mogli o tym mówić. Jest to oczywisty nonsens. Nikt nie będzie z tego powodu karał ani ocalonych, ani ich najbliższych. To jest takie samo prawo ich do mówienia o tragedii, o tych doświadczeniach, jak na przykład prawo rodzin żołnierzy niezłomnych, aby upominać się o pamięć i szukać informacji o losie, ostatnich chwilach swoich najbliższych
– powiedział Berendt.
Podkreślił, że „Izraelczycy mają do tego prawo, Żydzi poza Izraelem mają do tego prawo i nikt poważny w Polsce im tego prawa nie odmawia” – zaznaczył. Dodał, że projekt nowelizacji ustawy „również tego nie czyni”.
Pytany o to, czego spodziewa się w efekcie prac zespołu, do którego został powołany, Berendt odpowiedział, że „nazwa komisji powołanej przez premiera odnosi się do dialogu”.
W dialogu spotykają się dwie strony. Obaj premierzy - polski i izraelski, zainicjowali powstanie takich bardzo wąskich roboczych grup, które mają odnieść się do tych nieporozumień, o których wspomniałem
– powiedział Berendt.
Zaznaczył, że „za bardzo u nas i sprzecznie z faktami, nagłośniono kwestie "polskich obozów śmierci”.
Dodał, że w tej sprawie „od dawna już jest ustalone stanowisko wspólne Polski i Izraela”.
Polacy, ale również Izraelczycy oczywiście wiedzą, że takie określenie jest fałszywe
– powiedział Barendt dodając, że „trzeba wykorzystać wszystkie możliwości”, w tym media, dyskusje z historykami i z dyplomatami izraelskimi oraz innymi zagranicznymi dyplomatami, aby „uświadomić, że intencją twórców ustawy nie jest wstrzymanie badań nad wszystkimi aspektami okupacji niemieckiej, w tym nad Holokaustem i aspektem relacji polsko-żydowskich pod okupacją niemiecką”.
Pytany o to, kiedy można spodziewać się ewentualnych „wspólnych wniosków” obu powołanych komisji, Berendt wyjaśnił, że nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Dobrze, że działania po stronie polskiej zostały podjęte bardzo szybko. (…) Zobaczymy, co pokażą najbliższe dni, ale na pewno działalność tej komisji i dalsze kroki będą realizowane właśnie w takim trybie dni najbliższych, a nie tygodni czy miesięcy. Ten kryzys trzeba zażegnać, jak najszybciej
– zaznaczył.
Zespół ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem został powołany przez polskiego premiera zgodnie z ustaleniami, które zapadły podczas rozmowy szefa polskiego rządu z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu.
Na czele zespołu stanął wiceszef MSZ Bartosz Cichocki. W jego skład, poza Berendtem, weszli też: wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, dyrektor Departamentu Prawnego KPRM Armen Artwich oraz Bronisław Wildstein.