Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Karykatura pozarządowości. "Gazeta Polska": Zrobili swoje i mogą odejść

Komitet Obrony Demokracji, Akcja Demokracja, Strajk Kobiet, Obywatele RP, Obywatele RP – to nazwy, które w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości słyszeliśmy niemal codziennie. Mimo że często w sprawach, o które walczyli ci aktywiści, nierzadko nic się nie zmieniło, to jednak dziś o ich działalności nie słyszymy. Ostatnio przypomnieli o sobie, gdy uczestniczyli w półtajnym spotkaniu z ministrem Waldemarem Żurkiem, na którym płaszczyli się przed prokuratorem nie chcąc ponosić konsekwencji swoich działań z przeszłości.

„Ja myślałam, że walczę o Polskę, a walczyłam o stołki dla różnych ludzi. Fajnie, mają to, dzięki, nara” – powiedziała Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet. Aktywistka w rozmowie z portalem Goniec przyznała, że zamierza wyprowadzić się z kraju do Brukseli. Ma tam być kimś, kto ma pomagać w pozyskiwaniu środków dla polskich organizacji pozarządowych. Działacze różnych anty-PiS-owskich struktur coraz częściej narzekają na swój los.

Lament jest tym głośniejszy, że przychodzi im często płacić rachunki, które zaciągali jeszcze w czasach antyprawicowej krucjaty. Nic więc dziwnego, że większą część dyskusji z prokuratorem generalnym poświęcili kwestii własnej bezkarności. „Wciąż nierozliczeni brutalni funkcjonariusze policji, którzy podczas protestów i strajków kobiet bili osoby demonstrujące, polewali gazem, stosowali przemoc zarówno fizyczną, jak i psychiczną, wywożąc zatrzymanych do komisariatów, bez możliwości wykonania telefonu, a także przetrzymywali w tzw. kotłach przez kilka godzin. Z kolei postępowania i rozprawy przeciwko osobom, które brały udział w protestach w obronie praw kobiet, trwają, a niektóre wręcz dopiero ruszyły (np. po 5 latach!). (…) Ta walka wciąż niestety trwa” – napisała Marta Lempart po spotkaniu. W podobnej sytuacji byli niemal wszyscy uczestnicy spotkania. A jeszcze dwa lata wcześniej ci ludzie byli fetowani i wychwalani jako przedstawiciele prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego. Do tego dochodziła aura niezłomnych walczących przeciwko posiadającej pieniądze i służby władzy. 

Spadają wpływy

Dziś z romantycznego mitu zostało niewiele. Co gorsza, wpływy do organizacji również znacząco zmalały. Widać to wyraźnie, gdy prześledzimy sprawozdania finansowe organizacji, które je składają. Spójrzmy na sytuację finansową Akcji Demokracji, czyli jednej z bardziej aktywnych antyrządowo struktur w czasach rządów prawicy. W 2023 roku zadeklarowała ona przychody na poziomie 4,35 mln zł. Pieniądze te miała na swoich kontach, mimo że nie mogła liczyć ani na środki europejskie, ani tym bardziej na budżet państwa. Pierwszy rok ich rządu sprawił, że przychody spadły im o blisko 2 mln zł. Organizacja pozyskała więc 2,4 mln zł, z czego aż 1,72 mln zł poszło na… pensje dla aktywistów. Oznacza to, że 71 proc. przychodów Akcji Demokracji idzie na wynagrodzenia dla pracowników. Najlepiej opłacani aktywiści potrafią zarobić w tej organizacji nawet blisko 20 tys. zł miesięcznie.

Jeszcze większa zapaść finansowa spotkała Komitet Obrony Demokracji. Była to jedna z pierwszych organizacji, która zaczęła jawnie występować przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. W ostatnim roku rządu prawicy – 2023 – na konta KOD-u trafiło 5,7 mln zł. W pierwszym roku rządów koalicji było to 1,27 mln zł. Organizacja założona przez Mateusza Kijowskiego różni się od Akcji Demokracji m.in. tym, że może liczyć na wsparcie systemowe. W rekordowym dla siebie roku 2023 zdobyła aż 600 tys. zł ze środków publicznych – 577 tys. z UE i 25 tys. zł od samorządów. Na co poszyły środki z programów unijnych? Na wielki projekt Manifestacje.pl. Sądząc po stronie internetowej, projekt umarł w czerwcu 2023 roku, kiedy wrzucono ostatni news, że w Kielcach zorganizowano pikietę – adoptuj pszczołę. Teraz projekty się skończyły, a KOD po stronie przychodów w 2024 roku zapisał 1,27 mln zł przy wydatkach na poziomie 1,8 mln. Organizacja zaliczyła więc realnie stratę. Swoje istnienie zawdzięcza tylko dodatniemu wynikowi finansowemu w czasach PiS-u. Kłopoty finansowe nie ominęły też Strajku Kobiet. Przychody organizacji Marty Lempart spadają systematycznie. W 2022 roku Strajk Kobiet zdobył ponad 3 mln zł, w tym od razu ze źródeł publicznych ponad 670 tys. zł. Rok później było to 1,6 mln zł, w tym 1,24 mln zł z pieniędzy publicznych, a w 2024 już tylko nieco ponad 1 mln zł (328 tys. zł z pieniędzy publicznych). W tej organizacji pracuje dziewięć osób, a dodatkowo siedem jest zatrudnianych na umowy cywilnoprawne. Dzisiaj cały Strajk Kobiet zatrudnia 16 osób, które zajmują się głównie sobą. To jednak tylko organizacje, które składają sprawozdania. Stosownych dokumentów za 2024 rok nie zamieściła na swojej stronie Fundacja Otwarty Dialog. Część z tych podmiotów, które były zaproszone na spotkanie do Waldemara Żurka, istnieje w sposób nieformalny. Jednak już te dane pokazują, że pozostanie „rządowymi organizacjami” się ich twórcom nie opłaciło. 

Organizacje rządowe

Inna sprawa, że KOD, Strajk Kobiet i Akcja Demokracja nie mają pomysłu na dalsze funkcjonowanie. Co prawda organizacja Marty Lempart mogłaby walczyć o prawa do aborcji z lewicowym rządem, ale z jakichś przyczyn tego nie robi. Część z aktywistów poszła na rządowe fuchy. Taką drogę wybrała m.in. Klementyna Suchanow, jedna z organizatorek protestów kobiet w 2021 roku. Została ona „członkinią” komisji ds. wyjaśnienia mechanizmów represji poprzedniej władzy wobec społeczeństwa obywatelskiego z pensją sekretarza stanu. Zespół ma stworzyć cztery raporty, ale już pierwszy dotyczący mediów publicznych został wyśmiany. 

Osobną drogę wybrała Akcja Demokracja. Jej sprawozdanie merytoryczne za 2024 rok przypomina bardziej rozprawkę młodzieżówki partyjnej niż Organizacji Pozarządowej. „Jednym z największych apeli Akcji Demokracji był ten o ukaranie Jarosława Kaczyńskiego za wypowiedź skierowaną do wybranego przez Sejm Premiera RP, Donalda Tuska, zarzucając mu bycie niemieckim agentem. Podpisało się pod nim prawie 31 tys. osób. Apel został złożony do Komisji Etyki Poselskiej, a sam Kaczyński został ukarany naganą” – piszą przedstawiciele Akcji Demokracji. Czyli więc organizacja, która walczy ze SLAPP (czyli procesami przeciwko aktywistom, m.in. za ich wypowiedzi), stworzyła list w obronie szefa rządu, aby ukarano przedstawiciela opozycji. Mimo to Akcja chce się nazywać pozarządowo. Dalej w sprawozdaniu jest jeszcze śmieszniej. Organizacja zrobiła bowiem kampanię przeciwko ułaskawieniu Bąkiewicza, który został oskarżony o użycie przemocy podczas jednej z manifestacji. Wspierali również rząd w sprawie posłów Kamińskiego i Wąsika. „Zwróciliśmy również uwagę na działania Prezydenta RP w związku z ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, które były dla naszego ruchu niejasne i sprzeczne z dotychczasowymi wypowiedziami głowy państwa. Dlatego w okolicach Pałacu Prezydenckiego zrobiliśmy kampanię na powierzchniach reklamowych przy przystankach autobusowych zwracającą uwagę na to, że ułaskawienie jest nieefektywne oraz sprzeczne m.in. ze współczesnymi postanowieniami PKW o ważności mandatów poselskich Kamińskiego i Wąsika, które podtrzymały prawie 6 tys. osób” – czytamy. Wspieranie rządu Donalda Tuska ostatecznie doprowadziło Akcję Demokrację do skandalu, kiedy okazało się, że znaleźli się w centrum afery dotyczącej nielegalnego finansowania kampanii Rafała Trzaskowskiego ze środków zagranicznych. Sprawę do tej pory badają służby. To zresztą było również powodem kontrowersji. Jakim prawem bowiem prezes AD – Jakub Kocjan – spotyka się z prokuratorem generalnym, który powinien dochodzić sprawiedliwości w jego sprawie? W ostatnich miesiącach Akcja wybiera tematy już bardziej dla siebie bezpieczne. Teraz zajmuje się atakowaniem myśliwych i walką z fajerwerkami w Sylwestra – jak dziesiątki innych organizacji, które robią to od lat. 
KOD z Tuskiem, Tusk z KOD-em

Podobny problem występuje w KOD. Ten stał się z kolei grupą objazdową po konferencjach, na których reprezentuje sam siebie. Mimo że w kwestii przestrzegania konstytucji i swobód obywatelskich niewiele się zmieniło, to jednak KOD ani myśli protestować. Za to ostatnio zorganizował galę 10-lecia. Z tej okazji powstała publikacja – Kalendarium – w którym opisano działalność organizacji przez cały czas jej trwania. O ile opis pierwszych lat ciągnie się przez kilkadziesiąt stron, o tyle już 2025 rok zajmuje tylko 9 stron wypełnionych opisem spotkań z osobami pokroju Tomasza Piątka.

Niemal tak samo było w 2024 roku. Zresztą sami KOD-owcy piszą, że ich inicjatywa przygasa. „Rok 2024 był rokiem słabszej niż w poprzednich latach widocznej na ulicach działalności KOD-u; po pierwsze z uwagi na osiągnięty cel – doprowadzenie do zwycięstwa koalicji prodemokratycznej w wyborach parlamentarnych 15 października 2023, po drugie – zmęczeni aktywiści jeszcze starali się pracować na rzecz zwycięstwa w wyborach samorządowych oraz do Parlamentu Europejskiego, ale entuzjazm w społeczeństwie wyraźnie osłabł i nam także się udzielił, po trzecie – dały znać o sobie różne spory wewnątrz organizacji, co przyczyniło się do rezygnacji z członkostwa niektórych zaangażowanych działaczek i działaczy” – czytamy w ich Kalendarium. Nadal jednak inicjatywa liczy się dla polityków, którzy licznie przybyli na wydarzenie. Pojawili się m.in. marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska i minister sprawiedliwości Waldemar Żurek ze swoją prawą ręką Ewą Wrzosek. Wręczono również nagrody. Jedną z nich dostali… Jakub Kocjan i Bogumił Kolmasiak z Akcji Demokracji. I już nikt nie udaje, że mamy do czynienia z organizacjami stricte rządowymi, które są dla siebie grupami wsparcia. Wszystko to składa się na karykaturę organizacji pozarządowych. 

Źródło: Gazeta Polska

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane