GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: Kłamstwa „Faktu codziennego” [FELIETON]

Po raz kolejny, enty już, nie zliczę chyba który, we włoskiej prasie pojawiają się kłamstwa dotyczące Polski. Ostatnio zabłysnął dziennik „Il Fatto Quotidiano” („Fakt codzienny”), który w artykule o niemieckiej sekretarce ze Stutthofu użył terminu (w dodatku wybitego w tytule) „nazistowski polski obóz”. W tekście pojawiło się również określenie „w Polsce” jako oznaczenie miejsca, w którym funkcjonował Stutthof. 

arch. Muzeum Stutthof

Już sama zbitka „nazistowski polski” jest z gruntu nieprawdziwa. Nie istniał żaden „polski nazizm”, gdyż nazim był niemiecki. I tylko niemiecki. Gdy angielska czy amerykańska prasa w czasie wojny używała terminu „naziści”, robiła to wymiennie ze słowem „Niemcy”, „niemiecki”. Podobnie było w amerykańskich kronikach wojennych. 

Przy czym, co ważne – słowo „naziści” jak najbardziej było używane. Zaznaczam w tym kontekście, iż obecnie próbuje się z drugiej strony zastąpić słowo „nazistowski” słowem „niemiecki” i w ogóle nie używać tego pierwszego. W moim odczuciu należy właśnie używać ich wymiennie, zgodnie z zasadami języka polskiego i potrzebą unikania nadmiernych powtórzeń. Zatem gdy w jednym zdaniu pada „Niemcy”, a w kolejnym „naziści” – jest oczywiste, że mówimy o tym samym. Tak myślano i pisano już w czasie wojny, a także po jej zakończeniu. 

Kłamstwem i manipulacją jest próba rozszerzania terminu „naziści”, czy przymiotników „nazistowski” na jakiś obszar semantyczny poza-niemiecki, kłamstwem jest próba oderwania nazizmu od Niemiec. A już kłamstwem do kwadratu, absolutnym skandalem jest używanie zbitki „nazistowski polski obóz”. Jak z tym walczyć? 

Rzecz jest trudna, gdyż polskie protesty są z reguły olewane przez dziennikarzy zagranicznych. Tak jest właśnie w wypadku „Fatto Quotidiano”, którego redaktor naczelny Marco Travaglio, na pierwszej stronach w swoim codziennym edytorialu stawia się często w roli krytyka wszelkiej „prawicy” i trąbi o konieczności walki o „prawdę”. To w jego stajni jest jedna z gwiazd liberalnej publicystyki, facebookowy celebryta, Andrea Scanzi. Travaglio – nie reaguje na protesty kierowane pod adresem redakcji i jego samego na Twitterze. Rozumiem, że może mieć „w głębokim poważaniu” uwagi przekazywane przez nieznanego nikomu w Italii redaktora TŁ z Polski. Ale przecież już zdecydowane protesty Ambasady RP w Rzymie powinny jednak odnieść jakiś skutek. Niestety trafiają w próżnię. 

I tu pojawia się zasadnicze pytanie – jeśli tak jest, jeśli ktoś wskazuje rażący błąd, a redakcja go nie prostuje, to czy w związku z tym można mówić o „przypadkowej pomyłce?” W moim odczuciu raczej nie. 
 

 



Źródło: niezalezna.pl

Tomasz Łysiak