Zawiodłem się na marszałku Senatu Tomaszu Grodzkim, gdy nie zrzekł się immunitetu - powiedział w środę b. marszałek Senatu Stanisław Karczewski (PiS). Dodał, że byłoby to wyjście bardzo honorowe, na które większość senatorów w takiej sytuacji zgadzała się.
Prokuratura Regionalna w Szczecinie wystąpiła o uchylenie immunitetu marszałkowi Grodzkiemu i skierowała w tej sprawie wniosek do Izby. Prokuratura Krajowa podała, że Grodzkiemu miałyby zostać postawione cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w okresie, kiedy był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej.
Marszałek Senatu powiedział we wtorek, że wniosek dotyczący go będzie podlegał normalnej procedurze, ale wyłączy się z głosowania w jego sprawie.
Karczewski w Programie Pierwszym Polskiego Radia przypomniał, że np. nieżyjący już senator PiS Stanisław Kogut po wniosku o uchylenie mu immunitetu zrzekł się go.
"On bez chwili zastanowienia zrzekł się immunitetu. Tak, że można się zrzec i powinno się zrzec. Ja liczyłem na to, ale zawiodłem się - nie po raz pierwszy - na decyzji pana marszałka Grodzkiego"
- powiedział Karczewski.
Zaznaczył, że po raz pierwszy taka okoliczność, jak wniosek o uchylenie immunitetu dotyczy urzędującego marszałka Izby. Podkreślił, że marszałek jest również senatorem i dotyczy go taka sama procedura w przypadku tego wniosku, jak innych członków Izby, bo były w przeszłości "sytuacje drobne i poważniejsze dotyczące senatorów".
Jedyna różnica to to, że marszałek decyduje w takich sprawach, więc będzie decydował w swojej sprawie.
"Najrozsądniejszym wyjściem, takim wyjściem honorowym, z twarzą byłoby zrzeczenie się immunitetu, na to czekaliśmy" - ocenił. Na konferencji prasowej powiedział, że nie skorzysta z tego rozwiązania - podkreślił Karczewski. "Szkoda. Byłoby to wyjście bardzo honorowe, wyjście, na które większość senatorów w takiej sytuacji zgadzała się i tak było"
- powiedział. Jeśli Senat nie zgodzi się na uchylenie marszałkowi immunitetu to sprawa zarzutów zostanie zamrożona i będzie wisiała nad nim do końca kadencji - ocenił b. marszałek Izby.
W jego ocenie to, czy sprawa jest polityczna, a zarzuty nie do udowodnienia powinien ocenić sąd, a nie adwokat Grodzkiego w oświadczeniu. "Nie powinien tego wyjaśniać pan mecenas (Jacek - red.) Dubois, tylko powinien to wyjaśnić sąd i gdyby pana marszałek Grodzki był odważnym politykiem, odważnym człowiekiem z honorem, mógłby iść do sądu i oczyściłby się z zarzutów, mielibyśmy sprawę wyjaśnioną" - podkreślił. "Tak powinien zrobić, żałuję, że tego nie robi" - dodał.
Zdaniem Karczewskiego argumenty, że to sprawa polityczna i ma przykryć doniesienia o prezesie PKN Orlen Danielu Obajtku, są nieprawdziwe, bo wiadomo było, że postępowanie ws. Grodzkiego toczy się, więc kiedyś musi się zakończyć w ten, czy inny sposób.
Prokuratura zamierza postawić Tomaszowi Grodzkiemu cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych – w latach 2006, 2009 i 2012 roku, czyli w okresie, kiedy był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej.
Marszałek Grodzki wielokrotnie zapewniał, że formułowane pod jego adresem zarzuty dotyczące korupcji nie mają podstaw.
"Jeśli partia rządząca, która od półtora roku urządza na mnie polowanie, chce tym sposobem uzyskać większość w Senacie, to ja na to mówię +nie+" - oświadczył we wtorek na konferencji prasowej. Powiedział też, że od początku kadencji próbowano go na początku przekupić, potem podbierać senatorów, a teraz przyjęto "taktykę podstępnego zastraszania".
Później w Polsat News zapewniał: "Nigdy w życiu i mogę to zeznać na mękach piekielnych, nie uzależniałem żadnego zabiegu ani jakiegokolwiek leczenia od jakichkolwiek wpłat pacjentów. To się kłóci z moją etyką zawodową i wychowaniem". Dopytywany, czy kiedykolwiek przyjmował pieniądze od pacjentów, a nie czy uzależniał od tego leczenie, odpowiedział: "Nie".