500 zł będzie kosztować 39-latka "żart" na wrocławskim lotnisku. Mężczyzna nadając swój bagaż powiedział, że są w nim granaty i karabin. Niefrasobliwy podróżny, tylko dzięki warunkowej zgodzie kapitana samolotu lecącego na Teneryfę, został wpuszczony na pokład.
Autorem "dowcipu" był 39-latek za Szczecina, który z wrocławskiego lotniska w niedzielę leciał na Teneryfę.
Mężczyzna podczas nadawania bagażu powiedział osobom z obsługi lotniska, że w walizce ma "granaty i kałasznikowy"
- zrelacjonowała mjr SG Joanna Konieczniak, rzeczniczka Komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Obsługa lotniska poinformowała o tym Straż Graniczą. Pasażera oraz jego bagaż sprawdzono pod kątem pirotechnicznym, ale kontrola nie wykazała niebezpieczeństwa.
Mężczyzna tłumaczył funkcjonariuszom, że to był tylko żart. Został on pouczony o konsekwencji swojego zachowania. Funkcjonariusze Straży Granicznej nałożyli na niego mandat w wysokości 500 zł
- powiedziała rzeczniczka.
39-latek, tylko dzięki warunkowej zgodzie kapitana samolotu lecącego na Teneryfę, został wpuszczony na pokład.
Mjr Konieczniak przypominała, że funkcjonariusze Straży Granicznej po otrzymaniu informacji o zagrożeniu, nawet przekazanej w formie żartu, dla zapewnienia bezpieczeństwa podejmują szereg czynności sprawdzających. "Dodatkowo, kapitan statku może odmówić zabrania 'żartownisia' na pokład samolotu z uwagi na za bezpieczeństwo wszystkich pasażerów i członków swojej załogi" - dodała.