Miasto Gdańsk wydało 6 tysięcy złotych brutto na przeróbkę prezydenckiego łańcucha Aleksandry Dulkiewicz, który dotychczas kosztował już 18 tysięcy złotych. Okazuje się, że insygnium władzy prezydent Gdańska uznano za zbyt ciężkie i niepoważne, bo przypominało biżuterię.
Zmianę wyglądu łańcucha Dulkiewicz, który był dziełem gdańskiej artystki Doroty Ceneckiej-Szymaniak, zarekomendowała Komisja Heraldyczna Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
"Ważniejsze od samego łańcucha jest jego odpowiednie, umiejętne manifestowanie przez osobę, która w nim występuje. W tym celu dodano 4 dodatkowe ogniwa i połączono je wszystkie tak, aby łańcuch założony na ramiona tworzył na piersi i plecach regularne, możliwie szerokie półkole"
- mówił Robert Pytlos z gdańskiego magistratu, cytowany przez portal radiogdansk.pl.
Prezydent Gdańska już wcześniej narzekała, że łańcuch zanadto jej ciąży i musiała w związku z tym przesunąć go z klatki piersiowej na plecy, żeby nie wisiał na szyi i rozkładał swój ciężar równomiernie, na barki.
"Stąd łańcuch został poprzecznie połączony dodatkowym łańcuszkiem, o drobnych, ale mocnych ogniwach. Zakładając łańcuch na szyję, zawiesza się go na tym łańcuszku, co powoduje w miarę równomierne opadanie przedniej części łańcucha na pierś, a tylnej – na plecy"
- informuje radiogdansk.pl.
Łańcuch prezydent Gdańska, eksponowany na barkach pani Aleksandry Dulkiewicz w czasie uroczystości, w tym m.in. podczas udzielania ślubów, jest wykonany ze srebra i unikatowych bryłek bursztynu bałtyckiego.
Wliczając koszt przeróbki, prezydencki łańcuch kosztował budżet miasta 24 tysiące złotych.