- Myślę, iż opublikowanie tego dokumentu dzisiaj, stawia przed nami pytanie jak prowadzić politykę i jak dbać o suwerenność kraju – stwierdził w rozmowie z Niezalezna.pl były minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego – Jan Parys, komentując ujawnienie na łamach dzisiejszej „Gazety Polskiej” odtajnionego szyfrogramu z 21 maja 1992 roku, skierowanego do przebywającego w Moskwie Lecha Wałęsy.
Pytany czy ujawnienie szyfrogramu rzuca nowe jakieś światło na wydarzenia sprzed trzydziestu lat, nasz rozmówca przyznał, że „bardzo dobrze się stało, że w końcu ujawniono ten ważny dokument”. – On pokazuje, że stanowisko rządu Jana Olszewskiego było bardzo racjonalne, bardzo rzeczowe i dobrze uzasadnione. Jednym słowem nikt nie może podejrzewać premiera Olszewskiego, że chciał zrobić prezydentowi Wałęsie na złość, albo że chciał go jakoś upokorzyć – stwierdził.
- Po prostu rząd zwracał uwagę, że zapis art. 7. w porozumieniu o wycofaniu jednostek armii radzieckiej z Polski jest szkodliwy dla interesów kraju i że nie można się na to zgodzić. Można zatem powiedzieć, że rząd Jana Olszewskiego ocalił Polskę przed podpisaniem złego porozumienia ze szkodliwym zapisem artykułu siódmego i tym samym ocalił Lecha Wałęsę przed dokonaniem wielkiego błędu, który byłby hańbą dla jego życiorysu politycznego. Uważam, że rząd Jana Olszewskiego działał i w interesie Polski i w interesie Lecha Wałęsy. Trzeba to podkreślać, że było to działanie w imię racji stanu, po to, by dopilnować polskiej suwerenności
- ocenił Jan Parys.
Nasz rozmówca wyraził ubolewanie, że w ówczesnym ministerstwie spraw zagranicznych oraz w kancelarii Lecha Wałęsy „byli ludzie, którzy byli skłonni ulegać naciskom rosyjskim”, bo – jak zauważył – „art. 7. był dowodem na to, że interesy polskie ustępowały i były lekceważone na rzecz interesów Rosji”.
- Myślę, iż opublikowanie tego dokumentu dzisiaj, stawia przed nami pytanie jak prowadzić politykę i jak dbać o suwerenność kraju, bo nie można lekceważyć żadnego zapisu. Wiem, że wówczas minister spraw zagranicznych Skubiszewski [Krzysztof-red.] uważał, iż nieważne co się podpisze, ważne, żeby Rosjanie wyszli, a później będziemy martwić się o te spółki. Rząd Jana Olszewskiego uważał, że traktaty są podpisywane raz na kilkadziesiąt lat i że bardzo trudno będzie później się wywikłać z takiego zapisu jaki był w art. 7. On by był egzekwowany przez stronę rosyjską przez wiele dziesięcioleci i uniemożliwiłby nam budowę suwerennego państwa
- podkreślił.
Na pytanie, czy prezydent Wałęsa nie był świadomy konsekwencji płynących z treści artykułu siódmego, były szef MON zwrócił uwagę, że „Lech Wałęsa nie był intelektualistą i zdawał się na opinię swoich współpracowników”. - Sądzę, że nie czytał ani traktatu, który chciał podpisać ani porozumienia, które było negocjowane w jego imieniu przez ministerstwo spraw zagranicznych. Trochę był zdziwiony stanowiskiem rządu, chociaż premier już przed wylotem do Moskwy mu tłumaczył, że ten artykuł siódmy jest nie do przyjęcia. Myślę jednak, że na zachowaniu Lecha Wałęsy, który po powrocie z Moskwy do Warszawy mógł ogłosić wielki sukces swój i Polski zaważył jeden z doradców, który po prostu był powiązany z Moskwą i który zbuntował Lecha Wałęsę i tłumaczył mu, że ten szyfrogram to jest upokorzenie prezydenta, że to była obraza prezydenta, że Jan Olszewski chciał go poniżyć, zmusić do ponownych negocjacji, które były zamknięte. Jednym słowem Lech Wałęsa uległ temu agenturalnemu wpływowi i niestety powiedział to, co powiedział, czyli, że cofa uznanie dla rządu Jana Olszewskiego, czym uruchomił lawinę, czyli zbieranie podpisów ze strony Unii Demokratycznej w Sejmie o wniosek o wotum nieufności – tłumaczył Parys.
Pytany czy w związku z tym właśnie to wydarzenie było najistotniejszą przyczyną obalenia rządu Jana Olszewskiego, Jan Parys zwrócił uwagę na chronologię wydarzeń, która „wyraźnie mówi o tym, że pierwszym momentem, który zapoczątkował proces budowania tej opozycji wobec rządu w Sejmie było oświadczenie Lecha Wałęsy po powrocie z Moskwy”.
- Dopiero kilka dni później przeszła w Sejmie uchwała o lustracji, którą rząd ma przeprowadzić w ciągu kilku dni, więc zupełnie fałszywie się uważa, że to z powodu akcji lustracyjnej rząd został odwołany. Nie, rząd został odwołany i opozycja się zebrała, ze względu na to, że chciała popierać Lecha Wałęsę, chciała bronić artykułu siódmego
- wyjaśnił.
Pytany o możliwe konsekwencje podpisania przez Wałęsę traktatu w pierwotnej wersji, nasz rozmówca zwrócił uwagę na zapisy ówcześnie obowiązującej konstytucji. – Na jej podstawie było jasne, zarówno dla premiera, jak i dla prezydenta, że prezydent podpisuje dokumenty zagraniczne w imieniu rządu. Jednym słowem, gdyby Lech Wałęsa nie posłuchał premiera ten traktat byłby nieważny, a prezydent by się skompromitował. Lech Wałęsa to rozumiał i dlatego sprawę skreślenia tego artykułu poruszył – ocenił Jan Parys.
- Gdyby ten artykuł przeszedł, to poza tym, że Lech Wałęsa byłby skompromitowany, to byłoby bardzo negatywne dla Polski, bo mielibyśmy stałą obecność aktywów rosyjskiego wywiadu w Polsce na terenie dawnych baz wojskowych. Prawdopodobnie wycofanie armii rosyjskiej byłoby pozorne, ponieważ ta armia przebrałaby się w cywilne mundury i wywiesiła tabliczki, że to są rosyjskie spółki handlowe zgodne z art. 7., więc mielibyśmy dużo problemów z tym, żeby budować swoją suwerenność i mielibyśmy kłopot z wejściem do Sojuszu Północnoatlantyckiego, bo kraj, który nie jest suwerenny do takiego sojuszu wejść nie może
- podsumował nasz rozmówca.