To, z czym mamy teraz do czynienia, to jest bunt sędziów, grupy naprawdę nielicznej, i szantaż, który stosują wobec władzy ustawodawczej. Absolutnie niedopuszczalne – mówi „Codziennej” sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka, nowa przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa. Uważa również, że źródła finansowania stowarzyszeń sędziowskich powinny być jawne.
Pani Sędzio, trzeba mieć bardzo grubą skórę, aby w obecnej sytuacji zdecydować się zostać przewodniczącą Krajowej Rady Sądownictwa. Przecież już dochodziło do licznych ataków na Panią jako prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie, także ze strony członków stowarzyszeń sędziowskich Iustitia czy krakowskiego Themis. Na spokojną pracę w KRS raczej nie ma Pani co liczyć.
Trudniej było w 2018 r. Zainteresowanie wtedy było znacznie większe, miał miejsce wręcz hejt na kandydatów na członków rady w pierwszej kadencji. W przypadku sędziego Leszka Mazura (były przewodniczący KRS – dop. red.) to jego zdjęcie z nazwiskiem było wywieszone na wielkim billboardzie w jego miejscowości rodzinnej z hasłem: „Kadencja przeminie, wstyd pozostanie”.
Teraz stowarzyszeniom sędziowskim, o których pan wspomniał, wyczerpuje się paliwo i nie mają już takiego poparcia środowiska jak na początku.
W 2017 r. został popełniony błąd podczas wdrażania reform, brak było przekazu skierowanego do sędziów albo przekaz był nietrafiony. Środowisko sędziowskie zostało napompowane różnymi informacjami pochodzącymi właśnie od szefostwa tych stowarzyszeń o rzekomej chęci ręcznego sterowania orzecznictwem, weryfikacji sędziów. Niefortunna była kampania billboardowa.
Ta z ukradzioną kiełbasą, wiertarką…?
Tak, tak. To było zbyt wielkie uproszczenie. Ten przekaz został bardzo źle odebrany przez sędziów i to takich, których osobiście szanuję. Z innym nastawieniem by podchodzili do reformy wymiaru sprawiedliwości, gdyby nie to, że poczuli się dotknięci bardzo płytkim przekazem.
A przecież problem jest dużo głębszy. Wiem, że nie jest łatwo wyjaśnić zawiłości reformy, bo zagadnienia są skomplikowane. Nie jest też łatwo przedstawić obywatelom, jak ważny jest wymiar sprawiedliwości, bo znaczna część społeczeństwa przez całe życie nie ma styczności – na szczęście! – z sądami. Ale mimo wszystko właściwe działanie wymiaru sprawiedliwości ma wpływ na całe społeczeństwo.
Debata o reformie trwa, a roszczenia jej krytyków narastają. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego przestała istnieć. I niemal natychmiast zaczęła się pełna emocji dyskusja już bezpośrednio dotycząca Krajowej Rady Sądownictwa. Najpierw jednak zapytam: ilu sędziów przez cztery lata poprzedniej kadencji rady otrzymało rekomendację KRS?
Ponad 2 tys. sędziów zostało powołanych przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek KRS ukształtowanej w składzie według obecnej procedury.
Tymczasem na początku czerwca w Izbie Karnej Sądu Najwyższego przyjęto uchwałę, w której podważono mandat KRS jako instytucji konstytucyjnej. Gdyby potraktować ją zero-jedynkowo, to należałoby uchylić wszystkie decyzje KRS podjęte przez cztery lata, wspomniani sędziowie nie są sędziami, wyroki przez nich wydane nie są wyrokami. Chaos trudny do wyobrażenia.
Tak daleko uchwała „siódemkowa” Izby Karnej nie idzie. Ale to prawda, że jest bardzo niebezpieczna. Wedle tej uchwały sędzią podlegającym wyłączeniu z mocy prawa jest sędzia Sądu Najwyższego. Sędzia Sądu Najwyższego powołany w procedurze obowiązującej od 2018 r. wedle tej uchwały został pozbawiony prawa orzekania. Co do sędziów sądów powszechnych uchwała przewiduje nieznany ustawie tryb wyłączenia na żądanie innego członka składu. Dzieli sędziów na starych i nowych. Tych, którzy mogą weryfikować, i tych, którzy tego czynić nie mogą. Proszę sobie wyobrazić, że można weryfikować status sędziego np. na wniosek innego członka składu. Jest to kuriozalna wykładnia ustawy niezgodna z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego i contra legem.
Sędziowie mają gwarancję niezawisłości, gwarancję nieusuwalności, mają orzekać zgodnie z własnym sumieniem, na podstawie ustaw, a potem się dowiadują, że jacyś koledzy mogą ich weryfikować. To doprowadzi do stanu niepewności wśród sędziów, zerwania z jedną z gwarancji konstytucyjnych. Wyklucza to istnienie niezawisłego sądownictwa. Bezstronne, uczciwe sądy, orzekające zgodnie z ustawą i konstytucją. Niczego więcej się nie oczekuje od sędziów.
Natomiast sędziowie, którzy w sposób jawny łamią konstytucję i ustawy, powinni ponosić odpowiedzialność dyscyplinarną, bo to, z czym mamy teraz do czynienia, to jest bunt sędziów, grupy naprawdę nielicznej, i szantaż, który stosują wobec władzy ustawodawczej. Absolutnie niedopuszczalne.
W ostatnich miesiącach mieliśmy jednak wiele incydentów, gdy jedni sędziowie podważali status do orzekania innych. Głośna jest chociażby historia z Częstochowy, gdzie sędzia Adam Synakiewicz uchylił wyrok, bo uznał, że sędzia orzekająca w pierwszej instancji nie miała do tego mandatu, bo była rekomendowana przez nieuznawaną KRS.
Z sędzią Synakiewiczem była inna ciekawa historia. On startował u nas w konkursie i chciał zostać sędzią Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Ale podczas kadencji rady, której mandat podważał?
Tak, w tym czasie. Dlatego próbowałam się dowiedzieć od pana sędziego, czy nie widzi tu jakiejś sprzeczności. To powiedział, że czuje się niezawisłym, niezależnym sędzią. Spytałam, czy jak wskażemy go jako rada prezydentowi RP do powołania na stanowisko sędziego SA, to dalej będzie się czuł niezawisły? Odpowiedział, że wtedy się zastanowi. Z takim absurdem trudno dyskutować.
Niedawno kilkanaście organizacji z Polski zaapelowało do Komisji Europejskiej o wszczęcie procedury ws. KRS. Wśród nich były stowarzyszenia sędziowskie. To są jeszcze stowarzyszenia sędziowskie czy już ugrupowania quasi-polityczne? A może po prostu polityczne, bez „quasi”?
Sędziowie absolutnie nie powinni angażować się w sprawy polityczne, ale ogólnie rzecz biorąc, wygląda to słabo, gdy ktokolwiek występuje przeciwko swojemu państwu.
Uważam, że trzeba się zastanowić nad jawnością źródeł finansowania stowarzyszeń sędziowskich. Obywatele powinni to wiedzieć, państwo polskie powinno wiedzieć.
Jestem czasem zdumiona, z jakimi fundacjami współpracują stowarzyszenia sędziowskie. Ponieważ sędziowie sprawują władzę państwową, to akurat te kwestie nie są prywatne, tylko to są kwestie publiczne. I chciałabym wiedzieć, jakie są źródła finansowania, jak pieniądz kursuje, zanim w końcu trafi do stowarzyszenia sędziowskiego. To są naprawdę bardzo ważne kwestie z punktu widzenia funkcjonowania całego państwa.
W przyszłym tygodniu można się spodziewać ważnego orzeczenia.
Dalej jesteśmy pod ogromną presją trybunałów międzynarodowych, bo w Luksemburgu zaplanowana jest rozprawa dotycząca pytań prejudycjalnych sędziego Krystiana Markiewicza i sędziego Waldemara Żurka, którzy wprost pytają o status sędziowski innych sędziów, czyli o ich prawo do orzekania. Pytania są w swojej treści kuriozalne, absurdalne, ale zostały dopuszczone do rozpoznania przez Wielką Izbę Trybunału.
Odpowiedź może być groźna?
Bardzo groźna dla całego systemu wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Nawet jeżeli nie zwolnią ponad 2 tys. sędziów, to może powstać niepewność w środowisku, że wręczona nominacja okaże się nominacją niepewną i oznaczającą potrzebę zweryfikowania się przez nie wiadomo jakie środowiska. Raz to mogą być politycy, drugi raz będą sędziowie. To jest bardzo złe rozwiązanie nie tylko dla Polski, ale tylnymi drzwiami wprowadzanie tego w całej Unii Europejskiej będzie szkodliwe dla wszystkich systemów prawnych.
Rozmawiał Grzegorz Broński