Obawiam się wysokiej ceny zarazy, jaką Polska poniesie. Wolę jednak, by te środki trafiły do polskich przedsiębiorstw, a nie zagranicznych korporacji ulokowanych w naszym kraju - mówił europoseł PiS Ryszard Czarnecki, odpowiadając na zapewnienia eurodeputowanego Bogusława Liberadzkiego, że w kontekście wielkich korporacji "nie ma się czym przejmować". Politycy gościli w programie Telewizji Republika "W Punkt". Rozmowę poprowadziła red. Katarzyna Gójska.
- Nie chcę zaczynać niedzieli od złośliwości więc nie będę mówił, że Lewica ma historyczne umiejętności wprowadzania stanu wojennego. Nie można naginać prawa, nie można generować stanu wyjątkowego, gdy jest on nieadekwatny. Nie można go wprowadzać, by przesunąć wybory. To może budzić poważne konsekwencje gospodarcze
- rozpoczął europoseł Czarnecki, odpowiadając na słowa Bogusława Liberadzkiego o „konieczności wprowadzenia stanu nadzwyczajnego”.
- Wszyscy ci, którzy skandują „konstytucja, konstytucja”, obecnie ten dokument drą i wyrzucają do śmieci - przyznał europoseł PiS.
Podkreślił, że opozycji zależy na jednym - przesunięciu wyborów, ponieważ te w maju dla opozycji to katastrofa.
- Ucieczka od dramatycznej porażki wyborczej - taka jest prawdziwa, choć nieprzedstawiana, przyczyna tego działania
- ocenił polityk.
- Skoro wybory odbyły się w Bawarii, Szwajcarii, Korei Południowej, Stanach Zjednoczonych, brak ich w Polsce byłby fatalnym sygnałem. Nie powinniśmy rozważać takiego pogorszenia wizerunku Polski, poprzez ich przesuwanie - mówił Czarnecki.
Europoseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej przyznał, że obecnie też mamy obowiązek skutecznego wprowadzenia odszkodowań, ochrony polskiego życia gospodarczego. - Co się dzieje w regionach, które żyją z turystyki? Nie straszmy się wielkimi korporacjami międzynarodowymi - uspokajał europoseł Liberadzki.
- Myli pan dwie rzeczy! - weszła w słowo red. Gójska.
- Mówi pan o konieczności pomocy, a ta jest uruchamiana. Skierowano ponad milion wniosków w ramach pierwszej taarczy antykryzysowej. Mamy zapowiedzi kolejnych rozwiązań pomocowych, sytuacja jest dynamiczna. Czym innym jest jednak pomoc świadczona małym, średnim czy wielkim polskim firmom, a czym innym jest dopominanie się w sądzie -być może skuteczne- wielkich odszkodowań od państwa polskiego. Na jakie podstawie mówi pan, że nie będziemy ich wypłacać, i że będą one niewielkie?
- dopytywała prowadząca.
- Uważam, że nie będziemy tak wielkich wypłacać, dlatego iż… Po pierwsze korporacje, o których pani mówi, są to korporacje, z którymi będziemy sobie radzić, a które nie będą się mieścić w tymże traktowaniu
- odparł zawile eurodeputowany SLD.
- Stan wyjątkowy to możliwość ingerencji władzy państwowej w samorządy, także w wolność mediów. Wyobrażam już sobie to wycie na Zachodziem gdyby stan wyjątkowy wprowadzono. Jak nie kijem, no to pałką…W wymiarze gospodarczym absolutnie mnie pan nie przekonał. Wręcz przeciwnie! To, że teraz tych wielkich odszkodowań by nie było nie znaczy, że nie byłoby ich w przyszłości. Obawiam się wysokiej ceny zarazy, jaką Polska poniesie. Wolę jednak, by te środki trafiły do polskich przedsiębiorstw, a nie zagranicznych korporacji ulokowanych w naszym kraju
- podsumował europoseł Czarnecki.