Jak alarmowała "Gazeta Polska Codziennie", Instytut Pileckiego jest od miesięcy nękany kontrolami wszystkich możliwych służb. To nie tylko paraliżuje instytucję, bo wyniki kolejnych prowadzonych postępowań zaskakują.
Głośno było o wnioskach Ministerstwa Kultury, które zakwestionowało nauczenie dzieci o armii Andersa na przykładzie Niedźwiedzia Wojtka. Zdaniem kontrolerów jest to niezgodne z ustawą.
ZOBACZ TAKŻE Zwariowali! Rząd chce zakazać uczenia o misiu Wojtku od Andersa, bo to… sprzeczne z ustawą
Nie tylko historia na cenzurowanym
Resort kultury przeprowadził audyt berlińskiego oddziału Instytutu. Jego wyniki mimo, że zostały opublikowane na stronie ministerstwa, to utajniono w nim fragmenty dotyczące nazw konkretnych projektów zakwestionowanych przez urzędników. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" dotarli do całości raportu.
"Wynika z niego, że resort podważył zasadność zorganizowania kursów dla dzieci o historii Polski, m.in. o misiu Wojtku z Armii Andersa, Januszu Korczaku, Kazimierzu Nowaku i polskim godle" - czytamy w dzienniku.
Kwestionowane były także stypendia przyznawane ukraińskim badaczom, którzy opracowywali relacje na temat Rosyjskich zbrodni na Ukrainie w trakcie trwającej obecnie wojny za naszą wschodnią granicą.
Jak wskazuje gazeta, wśród wątpliwych wydatków znalazły się m.in. dodatek mieszkaniowy i funkcyjny, a także niewpłacenia 0,26 euro odsetek.
Edukacja niezgodna z ustawą
Centrum MKiDN dodało w odpowiedzi dla mediów, że zakwestionowano także umowy dotyczące prowadzenia kursów językowych dla dzieci. "W konsekwencji resort Hanny Wróblewskiej nakazał oddziałowi Instytutu Pileckiego zwrot 43 620 euro dotacji" - dowiedział się dziennik.
Mimo, że przedstawiciele kierownictwa berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego mają zakaz wypowiadania się do mediów o sprawie, to zabrali głos publikując w gazetach polemiki.
„Kontrolerzy podważali sens i możliwość samego określenia Rosji i Białorusi jako państw totalitarnych. Ta kwestia to prawdziwy lejtmotyw wniosków pokontrolnych” - wskazali Hanna Radziejowska i Mateusz Fałkowski.
Pełniący od kilku miesięcy obowiązki szefa Instytutu prof. Krzysztof Ruchniewicz twierdzi, że instytucja w większym stopniu ma być placówką badawczą, a nie zajmować się popularyzowaniem historii.