Piotr Nisztor, dziennikarz śledczy, który w 2014 roku ujawnił aferę taśmową nie ma najmniejszych wątpliwości, że serwowana w sensacyjnym tonie publikacja Onetu w rzeczywistości jest „odgrzewanym kotletem”. To jeszcze nie wszystko. Dziennikarz dosadnie wskazuje, że powoływanie się na rzekome nagrania, które mają kompromitować premiera Morawieckiego to po prostu „bzdury”.
Pytany o całe zamieszanie po publikacjach Onetu w sprawie premiera Mateusza Morawieckiego, dziennikarz śledczy Piotr Nisztor stwierdza bez ogródek, że mamy do czynienia z tanią sensacją najniższych lotów.
- To kolejna próba ataku na premiera poprzez historię, która jest aferą Platformy Obywatelskiej. Premier Mateusz Morawiecki, jeszcze jako prezes BZ WBK faktycznie został nagrany, jednak otrzymał w sprawie status pokrzywdzonego. Należy podkreślić, że nie ma żadnych poszlak wskazujących na to, że jego osoba mogłaby być skompromitowana przez jakiekolwiek nagrania. Nie ma żadnego, najmniejszego nawet śladu potwierdzającego, że te rzekomo istniejące taśmy mogłyby go skompromitować. Onet po raz kolejny opublikował materiał, o którym już wcześniej informował „Newsweek” - mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Nisztor.
Dziennikarz zwraca również uwagę na jeszcze jeden, kluczowy wątek całej sprawy. W związku z publikacjami Onetu w szeregach totalnej opozycji pojawiają się głosy sugerujące istnienie rzekomych taśm, mogących skompromitować premiera Morawieckiego. Piotr Nisztor nie ma w tej sprawie najmniejszych wątpliwości. „To bzdura” - stwierdza i wskazuje na akta sprawy, z których jasno wynika, że kelnerzy nie dysponowali tego typu materiałami.
- Warto zwrócić uwagę, że kluczem do sukcesu opozycji jest to, żeby wskazać, iż Mateusz Morawiecki jest uwikłany w aferę taśmową i pewne nagrania mogą go kompromitować, a tym samym być źródłem ewentualnego szantażu. Jeszcze raz z całą mocą podkreślam, że w całej sprawie pewne jest to, że Morawiecki został nagrany, jednak tezy o tym, że na nagraniach znajduje się cokolwiek, co mogłoby go kompromitować to po prostu bzdura. Z akt sprawy jednoznacznie wynika to jednoznacznie. Kelnerzy nie mieli nic, co mogłoby obecnemu premierowi zaszkodzić – tłumaczy Piotr Nisztor.