Prokremlowski "Sputnik" zaprosił do rozmowy Justynę Klimasarę, młodą działaczkę Lewicy. W wywiadzie dla rosyjskich mediów padło stwierdzenie, że "Żołnierze Wyklęci to zdrajcy i bandyci". Klimasara przyznała, że można nazwać Leszka MIllera jej "ojcem chrzestnym", stwierdziła, że chciałaby nauczyć się języka rosyjskiego, stanęła w obronie generała Jaruzelskiego, poparła aborcję na życzenie i marzyła o zdjęciu na Placu Czerwonym w Moskwie. Sporo, jak na jeden wywiad.
Już na początku wywiadu młodej działaczki Lewicy ze Sputnikiem pada szokujące stwierdzenie, iż uważa ona, że "Żołnierze Wyklęci to zdrajcy i bandyci". Dalej też jest ciekawie.
Czy można powiedzieć, że pan Leszek Miller jest Pani ojcem politycznym? - pyta prowadzący rozmowę Leonid Swiridow.
- Czy mogę nazwać pana premiera, jak Pan pytał, swoim ojcem chrzestnym? Myślę, że w pewnym sensie tak, bo w tamtych czasach zachowywał się wobec mnie fair, na przestrzeni lat rozmawiałam z nim, zawsze był to kontakt bardzo dobry. Uważam, że pan premier Miller jest osobą, która motywuje do działania
- odpowiedziała Klimasara, deklarując, że polityką zainteresowała się, gdy miała 13 lat (w 2008 roku) i już wtedy deklarowała poparcie dla SLD.
25-latka pochwaliła się także znajomością języków obcych: angielskiego, niemieckiego i włoskiego. - A może jeszcze do tej listy dopisać język rosyjski? - dopytywał dziennikarz "Sputnika". Odpowiedź była jednoznaczna:
"Tak, myślałam, żeby się pouczyć rosyjskiego, ale wolałabym najpierw dobrze się douczyć tych języków, które już mniej lub bardziej znam. A kolejny, jeślibym wybierała, to na pewno rosyjski"
W tym samym wywiadzie Klimasara staje w obronie... generała Wojciecha Jaruzelskiego.
- Ocenianie generała Jaruzelskiego w sposób surowy przez osoby, które nigdy nie stały przed taką decyzją, jest najgorszym z możliwych kierunków. On był odpowiedzialny za wszystkich polskich obywateli i podejmował taką decyzję, jaką uznał za słuszną. Dodam też, że ciężko, żeby on dzisiaj mógł się bronić, więc myślę, że obowiązkiem ludzi lewicy jest jego obrona
- stwierdziła lewicowa działaczka.
Jakby tego było mało, Klimasara dodaje, że popiera aborcję na życzenie, a jej marzeniem jest zrobienie sobie zdjęcia na Placu Czerwonym w Moskwie. - Myślę, że to jest do zrealizowania. Choć może niekoniecznie w czasach pandemii - kończy.
Już po publikacji rozmowy w "Sputniku" działaczka Lewicy napisała na Twitterze, że uważnie sprawdziła, komu udzieliła wywiadu. Ten wpis jednak szybko został usunięty.
W zamian pojawił się nowy - nieco bardziej nerwowy. "Proszę mi podać jedno zdanie w moim wywiadzie, które wspiera politykę jakiegoś kraju i sieje dezinformacje. Jeśli takiego zdania nie ma, bardzo proszę darować sobie prostackie i małostkowe uwagi" - napisała.