Koalicja Europejska w kampanii wyborczej kreuje się na obrońców osób LGBT. Już nawet przestali ukrywać, że w przyszłej kadencji Sejmu chcieliby zalegalizować tzw. związki partnerskie. "Problem" ten zajmuje również europosłankę Różę Thun, która sporo mówi o nim w swojej kampanii.
Podczas sobotniego marszu "Polska w Europie" w Warszawie Rafał Grupiński, poseł PO, został zapytany, co Koalicja Europejska zrobi z postulatem wprowadzenia związków partnerskich.
My na pewno w tej sprawie będziemy działać progresywnie, ale po dwudziestym którymś października. Po prostu musimy prowincję przyciągnąć do głosowania. (...) Stąd też dzisiaj nie eksponujemy tego za bardzo. Może to Rafał (Trzaskowski) mówił w Warszawie, ale my już tego nie możemy mówić w... czy Świebodzinie. Tam nas ludzie przepędzą. To jest problem
- odparł.
Tego, co tak bardzo chciał ukryć Grupiński, nie kryją już inni posłowie PO, w tym Tomasz Siemoniak i Andrzej Halicki.
Po wyborach wrócimy do tematu związków partnerskich, Sejm zajmie się tym i będzie przedłożony projekt ustawy. Polska dojrzała, by ten temat załatwić
- mówił dziś Siemoniak.
Zrobiliśmy błąd, że nie przyjęliśmy ustawy o związkach partnerskich w poprzedniej kadencji. Przepisy takie powinny być przyjęte natychmiast w nowej kadencji Sejmu, kiedy uda się zebrać większość
- ocenił zaś Halicki.
Problem ten zajmuje również europosłankę Różę Thun, z ust której - podczas debaty z Maciejem Gdulą z Wiosny - padły kuriozalne słowa. Posłuchajcie sami:
#Thun: Nie mamy harmonizacji praw dla osób LGBT i powoduje to problemy w legislacji np. Polacy, pary tej samej płci, jeżdżą do Irlandii, żeby tam adoptować dzieci, i teraz jak to będzie, gdy przyjadą tutaj dwie kobiety czy dwóch mężczyzn z dzieckiem? Czy ta adopcja będzie uznana? pic.twitter.com/I5YVBEqbPF
— WaldemarKowal (@waldemarkowal) 22 maja 2019