Przed siedzibą „Gazety Polskiej” od kilku dni spotyka się grupka sympatyków ruchu LGBT, którym nie spodobała się naklejka załączona do tygodnika. Dzisiaj rano do protestujących dołączył pewien osobnik - robot trzymający kartonik z hasłem „LGBT – R to ja”. Postanowiliśmy spytać przedstawicieli opozycji, czy ich zdaniem, roboty jako - bądź co bądź - urządzenia zdolne do interakcji z człowiekiem, mają prawo walczyć o swoje prawa... Jedni politycy rzucali słuchawką, inni snuli zaskakujące teorie.
Postęp cywilizacyjny powoduje, że ruch LGBT się rozszerza o R. Nie możemy wykluczać robotów i tych, których pociąga seksualność robotów
- skomentował dzisiejsze wydarzenie redaktor naczelny "Gazety Polskiej", Tomasz Sakiewicz.
Więc zapytaliśmy przedstawicieli opozycji, czy należałoby dopisać do długiej listy przeróżnych orientacji i płci również literkę "R" – oznaczającą robota nieheteronormatywnego?
Joanna Senyszyn z Sojuszu Lewicy Demokratycznej najpierw powiedziała reporterowi Niezalezna.pl, że ona również trzyma kartkę z hasłem „LGBT to ja”.
"To oczywiście żartobliwe pytanie (śmiech). Robotom człowiek może również nadawać orientację seksualną, skoro są to inteligentne stwory, chociaż chyba jeszcze nie na obecnym etapie. Niewykluczone, że w przyszłości, jeżeli roboty będą codziennymi gośćmi w naszych domach, będą nam pomagać w prowadzeniu domu, będą nam pomagać w prowadzeniu firmy, to być może osoby o innej orientacji niż heteroseksualna będą chciały mieć w swoich domach, czy w swoich biurach, również roboty o takiej orientacji"
- powiedział Joanna Senyszyn, dodając, że "oczywiście to dotyczy sfery mentalnej, bo tutaj nie mam na myśli wykorzystywania robotów w innych celach, czyli w celach seksualnych".
Senyszyn uważa, że obecnie nie ma potrzeby dopisywania do długiej listy płci i orientacji seksualnych kolejnej literki „R”, ale nie wykluczyła, że w przyszłości może się to zmienić.
"Na razie świat nie idzie w tym kierunku, ale nie można wykluczyć, że w przyszłości, kiedyś tak będzie. Jeżeli kiedykolwiek by takie roboty były, to ważne, żeby nie były prześladowane, ani przez inne roboty, ani przez ludzi"
- zaznaczyła.
Andrzej Halicki, czyli europoseł Platformy Obywatelskiej, początkowo nie chciał się odnieść wprost do pytania dotyczącego samookreślenia robota, wskazując na - jego zdaniem - trudną sytuację środowisk nieheteronormatywnych. Po chwili jednak przywołał przykład z życia zwierząt.
"Jeżeli pan drąży ten temat, to mam wrażenie, że również bardzo mocno narodowo zorientowani wędkarze, miłośnicy przyrody, czy też nawet tę przyrodę chroniący, być może rzadko mają świadomość, że patrząc na łabędzie wychowujące młode, oglądają parę homoseksualną. Tak bardzo często się zdarza"
- powiedział nam polityk PO i dodał, że "być może roboty również będą się identyfikować, jeśli chodzi o swoją tożsamość".
Poprosiliśmy o opinię również polityka PSL-u Eugeniusza Kłopotka.
"Naprawdę chyba w Polsce nie jest źle, skoro dzisiaj główną osią sporu jest sprawa LGBT i sprawy światopoglądowe. Jest tyle innych ważnych problemów, a my się tak nakręcamy, że mówiąc szczerze to już wcale nie jest śmieszne. Nie wiem jak to nazwać"
- mówił nam Kłopotek i dodał, że w polu jego zainteresowań leżą obecnie zupełnie inne kwestie. - Ja mam zupełnie inne problemy – susza, żniwa - powiedział.
"Jeśli już mam wyrazić swoją opinię, to należałoby się tego robota zapytać (nie wiem, czy on odpowiada - śmiech) jakiej on jest płci?"
- zauważył polityk PSL.
Próbowaliśmy również porozmawiać z Joanną Scheuring-Wielgus z koła poselskiego Teraz! - niemalże słynącą z walki o tolerancję i prawa rozmaitych mniejszości. Niestety, oświadczyła, że z portalem Niezalezna.pl nie chce rozmawiać i rzuciła słuchawką. Z kolei Monika Rosa z PO-KO „wykręciła się”, oznajmiając, że oddzwoni. Czekamy nadal, ale smutno nam, bo telefon jakoś milczy. A taki ciekawy temat...