W 60 kilometrową podróż na porodówkę wybrała się wczoraj do Puław mieszkanka woj. mazowieckiego. Kiedy w trakcie podróży odeszły jej wody płodowe zajechała pod dom znajomego. Ten w dalszą podróż ruszył z nią swoim pojazdem. Ponieważ liczyła się każda minuta, a mężczyzna nie znał drogi do szpitala, o pilną pomoc poprosił puławskich policjantów.
- Do zdarzenia doszło minionej nocy. Do dyżurnego puławskiej komendy zadzwonił mężczyzna, który poprosił o pomoc w przetransportowaniu do szpitala rodzącej kobiety Mężczyzna poinformował, że jedzie citroenem od strony Zwolenia do Puław i wiezie znajomą, u której zaczął się poród. Dyżurny bardzo szybko skierował na drogę krajową nr 12 patrol puławskiej komendy. Kierowca na drodze zauważył radiowóz i w kilku poinformował słowach policjantów, że wiezie rodzącą kobietę – relacjonuje policja.
Jak się okazało, jego 34 letnia znajoma, mieszkanka województwa mazowieckiego, w swoim domu dostała skurczy i postanowiła udać się swoim samochodem do oddalonego o około 60 kilometrów szpitala w Puławach. Nagle w okolicach Zwolenia odeszły jej wody płodowe. Nie wiedząc, co ma robić, podjechała pod posesję znajomego. Mężczyzna postanowił swoim autem przetransportować ją do szpitala. Jak się jednak okazało, nie zna on Puław, dlatego poprosił o pomoc puławskich funkcjonariuszy.
Policjanci rozpoczęli pilotaż. Używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych pilotowali citroena do szpitala w Puławach. Po szybkim i bezpiecznym pilotażu, rodzącą 34-latkę przekazano personelowi oddziału ginekologiczno-położniczego.