Przeciętny polski konsument spożywa w ciągu roku ponad 2 kilogramy dodatków do żywności, w tym jednego dnia nawet 85 różnych E. Chodzi o produkty, które zawierają np. konserwanty, przeciwutleniacze, emulgatory, czy wzmacniacze smaku. Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego uspokaja: "Polskie przepisy o stosowaniu i znakowaniu substancji dodatkowych do żywności są takie same jak w Unii Europejskiej i są w pełni realizowane – podkreślił Jan Bondar.
Dzisiaj NIK opublikował wyniki badania, w którym ocenił, że obowiązujący system nadzoru nad jakością żywności jest dysfunkcjonalny. Zdaniem Izby brakuje jednego organu odpowiedzialnego za nadzór nad rynkiem dodatków do żywności.
"Inspekcje nie badają każdorazowo wszystkich dodatków znajdujących się w produktach. Nie weryfikują dokładnie, czy to co napisane jest na opakowaniu zgadza się z tym, co jest w środku. Dodatkowo sprawdza się jedynie limity danego „E” w produkcie, nie biorąc pod uwagę ich kumulacji w codziennej diecie i jak to może wpływać na zdrowie. Z badania NIK wynika, że w jednym dniu można przyswoić nawet 85 różnych E"
- pisze NIK.
Do sprawy odniósł się rzecznik GIS, który zwrócił uwagę, że polskie przepisy o stosowaniu i znakowaniu substancji dodatkowych do żywności są takie same jak w Unii Europejskiej.
"Kontrole unijne pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że są one realizowane w Polsce w pełnym zakresie. W dobie globalizacji obowiązują nas przepisy UE, które w obszarze bezpieczeństwa żywności, w tym substancji dodatkowych, są zdecydowanie bardziej restrykcyjne niż w innych obszarach świata"
– napisał Bondar w specjalnym komunikacie.
Jednocześnie GIS zgadza się z propozycją zwiększenia funkcjonalności systemu urzędowych kontroli żywności Polsce.
"W szczególności dotyczy to połączenia Inspekcji podległych Ministrowi Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz ściślejszej funkcjonalnej współpracy z Państwową Inspekcją Sanitarną"
– wskazał Bondar.
Zapowiedział, że w 2019 r. GIS wspólnie z inspekcjami podległymi Ministrowi Rolnictwa i Rozwoju Wsi podejmie nasilone akcje edukacyjne dotyczące żywienia, a szczególnie pełne wdrożenie piramidy żywieniowej oraz promowania właściwych nawyków żywieniowych i diety bogatej w produkty nieprzetworzone.
Rzecznik GIS przypomniał, że za bezpieczeństwo żywności odpowiadają przedsiębiorcy branży spożywczej, którzy mają obowiązek stosowania się do wymagań w zakresie substancji dodatkowych.
"Rosnący eksport polskiej żywności potwierdza ich starania. Nie byłoby to możliwe bez przestrzegania obowiązujących przepisów UE dotyczących substancji dodatkowych"
– napisał.
Wskazał, że GIS prowadzi akcje edukacyjne (np. "Trzymaj formę") i popiera wszelkie inicjatywy dążące do ograniczenia spożycia cukru soli i tłuszczu oraz promocję diety bogatej w produkty nieprzetworzone. Wzrasta także zasięg działań edukacyjnych w mediach społecznościowych.
Ponadto GIS finansuje badania prowadzone przez krajowe ośrodki naukowe nad spożyciem substancji dodatkowych. Wyniki te są przekazywane do instytucji unijnych, które zajmują się oceną ryzyka i inicjują zmiany w ustawodawstwie z zakresu bezpieczeństwa żywności.
Z kolei NIK zwróciła uwagę, że w Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, około 70 proc. diety przeciętnego konsumenta stanowi żywność przetworzona w warunkach przemysłowych, zawierająca substancje dodatkowe. Mają one m.in. zapobiec niekorzystnym zmianom smaku, barwy, zapachu, wydłużyć okres trwałości i zwiększyć atrakcyjność wyrobu. Aktualnie dopuszczonych do stosowania w żywności jest ponad 330 dodatków, m.in. konserwanty, barwniki, wzmacniacze smaku, przeciwutleniacze, emulgatory czy stabilizatory. Przeciętny konsument spożywa rocznie około 2 kg substancji dodatkowych.