„Ekspertyza Instytutu Sehna nie jest dowodem, a ekspertyzą. My mamy zrobioną ekspertyzę przez innych ekspertów, którzy są grafologami, a nie chomikami” - to nie kiepski żart, a oficjalna wypowiedź dyrektora biura Lecha Wałęsy, Adama Domińskiego, który odnosi się do prowadzonego przez IPN postępowania karnego ws Wałęsy. Jak już informowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl, IPN prowadzi postępowanie karne w sprawie złożenia przez Wałęsę fałszywych zeznań dotyczących dokumentów TW „Bolek”. Chodzi o wypowiedzi byłego prezydenta, w których zanegował m.in. autentyczność dokumentów znalezionych w domu Czesława Kiszczaka.
Nowe postępowanie wiąże się z wypowiedziami Wałęsy, który m.in. w śledztwie IPN dotyczącym ewentualnego fałszowania dokumentów przez SB zeznał, że nie są one autentyczne. Podczas okazywania Wałęsie dokumentów TW "Bolek" - jak przypomina IPN - były prezydent twierdził, że nie zostały one przez niego napisane (np. doniesienia agenturalne) ani podpisane. Pod koniec czerwca br., umarzając śledztwo, prokuratorzy IPN uznali jednak, że ponad 50 dokumentów z lat 1970-1976, w tym zobowiązanie do współpracy z SB, doniesienia i pokwitowania odbioru pieniędzy są autentyczne, czyli zostały wytworzone lub podpisane przez Lecha Wałęsę.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wałęsa składał fałszywe zeznania ws. TW „Bolka”? Jest postępowanie karne
Do całej sprawy nie odniósł się jeszcze w żaden sposób sam Lech Wałęsa. Na razie zrobił to jedynie dyrektor jego biura – Adam Domiński.
- Prezydent podtrzymuje swoje zdanie, że dokumenty [TW „Bolek” – przyp. red.] są nieprawdziwe i nie są jego autorstwa. Nie ma żadnych dowodów na prawdziwość dokumentów, bo ekspertyza Instytutu Sehna nie jest dowodem, a ekspertyzą. My mamy zrobioną ekspertyzę przez innych ekspertów, którzy są grafologami, a nie chomikami i nie są na usługach pana Ziobry, tylko są niezależnymi ekspertami – powiedział Domiński.
To jeszcze nie koniec. Dyrektor biura Lecha Wałęsy mówi nawet o powołaniu zagranicznego instytutu grafologicznego.
- Dopóki nie ma dowodów, Lech Wałęsa podtrzymuje swoje zdanie. Ja wierzę Lechowi Wałęsie, a nie dokumentom z szafy Kiszczaka, który zawsze był uważany za zdrajcę narodu, tego który dręczył: dzisiaj chce się go dyskredytować, zabierać mu uprawnienia, a jednocześnie przyjmuje się dokumenty z jego szafy jako wiarygodne. Jestem przekonany, że gdybyśmy powołali zagraniczny instytut grafologiczny, to on orzekłby identycznie, jak ten, który dla nas orzekał, bo materiał porównawczy jest zbyt ubogi, by po 40 latach jednoznacznie – tak, jak to zrobił IPN - stwierdzić że to jest dowód. Prawdziwe, rzetelne badanie naukowe wskazuje, że jest zbyt dużo znaków zapytania, żeby uznać to jednoznacznie za dowód. To kpina i kompromitacja IPN – twierdzi dyrektor biura Wałęsy.
Prowadzone przez IPN postępowanie wiąże się z wypowiedziami Wałęsy, który m.in. w śledztwie IPN dotyczącym ewentualnego fałszowania dokumentów przez SB zeznał, że nie są one autentyczne. Podczas okazywania Wałęsie dokumentów TW „Bolek” - jak przypomina IPN - b. prezydent twierdził, że nie zostały one przez niego napisane (np. doniesienia agenturalne) ani podpisane.
Postępowanie dotyczy też innych spraw, w których zeznawał były prezydent, podczas których Lech Wałęsa twierdził, że nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, nie pobierał za to wynagrodzeń ani nie pisał donosów.
W ocenie prokuratorów Instytutu, dokumentacja dotycząca Lecha Wałęsy jest autentyczna, co potwierdziła opinia Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie.
.@KWyszkowski w #Minęła20: @PresidentWalesa tapla się w absurdzie #wieszwiecej pic.twitter.com/cOb1Jxrf05
— TVP Info (@tvp_info) 22 sierpnia 2017