- Mariusz Błaszczak nie odtajnił planów obrony Polski, bo w świetle tego co powiedziałem, to co minister odtajnił, nie było ani planem, ani nie było - co straszne - żadnym planem obrony polski, oni sami przyznają, że nie są w stanie Polski bronić. Co zrobił minister Błaszczak? Powiem politycznie - odtajnił wyimki z planu samodzielnej operacji obronnej, które Siły Zbrojne RP - jak same przyznały - nie były w stanie przeprowadzić - powiedział dzisiaj podczas konferencji prasowej w Sejmie prof. Sławomir Cenckiewicz.
Prokuratura chce postawić Mariuszowi Błaszczakowi zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z tym, że jako szef MON odtajnił w lipcu 2023 r. i publicznie ujawnił we wrześniu 2023 r. fragmenty Planu Użycia Sił Zbrojnych RP WARTA-00101. Plan ten to dokument z 2011 r. dotyczący sposobu obrony przed ewentualnym atakiem Rosji. Błaszczak upublicznił wówczas, że Platforma Obywatelska za czasów swoich rządów planowała w razie inwazji obronę państwa na linii Wisły i oddanie napastnikowi połowy kraju.
Podczas konferencji prasowej w Sejmie, do tej sprawy odniósł się historyk, były szef Wojskowego Biura Historycznego, prof. Sławomir Cenckiewicz.
Historyk zwrócił uwagę, że punktem wyjścia jest reorientacja polskiej polityki jesienią 2007 r., kiedy rząd Donalda Tuska zapowiedział nową filozofię stosunków polsko-rosyjskich.
Pierwszy fundament reorientacji pochodzi ze stycznia 2008 r. i to "Tezy odnośnie do filozofii stosunków polsko-rosyjskich" przygotowane dla ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na rozmowę z rosyjskim MSZ, Siergiejem Ławrowem, 16 stycznia 2008 r.
- Ten dokument jest ważny ze względu na jego rewolucyjność. Jest w nim mowa o "wspólnocie celów strategicznych między Zachodem a Rosja w podtrzymywaniu frustracji społeczeństw Południa i wynikających stąd neotradycjonalistycznego radykalizmu i terroryzmu". (…) Rosja na przełomie 2007 i 2008 staje się strategicznym sojusznikiem Polski i Zachodu
- dodał.
Drugi dokument to "Tezy o polityce RP wobec Rosji i Ukrainy", który przygotował Jarosław Bratkiewicz, wówczas dyrektor Departamentu Polityki Wschodniej MSZ, jeden z najbliższych współpracowników Sikorskiego.
- Dokument jest o wiele bardziej istotny, bo w sposób przekrojowy redefiniuje stosunek Polski do Rosji, jak również całą politykę wschodnią, także wobec Ukrainy - wskazał prof. Cenckiewicz.
Dokument bagatelizuje możliwości agresji oraz wpływu Rosji na państwa regionu, co historia szybko zweryfikowała.
- Przełom, po latach nazywanym resetem wobec Rosji, opierał się na dwóch motywach - wewnętrznym i zewnętrznym. Jeśli chodzi o kwestie wewnętrzne można posłużyć się tym, co zauważył wówczas Paweł Kowal - antykaczyzm stał się również elementem redefinicji stosunku do Rosji. Skoro PiS nie miał dobrych stosunków z Rosja, to my, PO, pokażemy, że będziemy mieć dobre. To fundament reorientacji z 2007 r. Jest również więcej aspektów wewnętrznych - to kwestie gospodarcze, czy niezrozumienie, kim jest Putin i władze Federacji Rosyjskiej - wskazywał historyk.
Dodał, że "o wiele bardziej poważne były motywy zewnętrzne".
- One opierały się na kilku fundamentach, które wynikały ze wspomnianych dokumentów. Błąd tego założenia, jeśli patrzeć na to w kontekście błędu, polegał na tym, że ekipa Tuska uznała, że Rosja Putina ma ograniczone możliwości ekspansji w rozumieniu politycznym, gospodarczym i militarnym. Drugi błąd polegał na tym, że postrzegali Rosję jako kraj modernizujący się, a co za tym idzie - deimperializujący się. Trzecie błędne założenie polegało na tym, że celem Putina nie jest zniszczenie Zachodu poprzez osłabienie spójności NATO i UE oraz wypchnięcie USA z kontynentu europejskiego. To bardzo ważne, w kontekście także obecnej sytuacji
- powiedział.
Prof. Cenckiewicz wskazał także na błędną koncepcję, jakoby "dialog i dobre relacje polskie rosyjskie wpływały na politykę UE wobec Rosji i poprawiały pozycję Polski w UE i NATO". Błędnym założeniem było także przyjęcie, że "nie istnieje sprzeczność interesów między państwami starej UE a Polską w obszarze relacji z Rosją".
- To błąd powielamy do dzisiaj. Mówi się, że wszystkie kraje UE mają jednaki stosunek do Rosji i jednako postrzegają zagrożenia. Wreszcie, że istnieje możliwość wypracowania spójnej polityki UE wobec Moskwy, niwelującej wszystkie sprzeczności. Że poprawa pozycji Polski w polityce europejskiej wymaga wpisania się w niemiecką strategię międzynarodową, w tym politykę Berlina wobec Moskwy, a także Waszyngtonu i NATO - dodał historyk.
Niewłaściwym było też w polityce Tuska założenie, że "w relacjach dwustronnych Rosji będzie zależeć na porozumieniu z Polskę w większości obszarów" oraz że "na ołtarzu dobrych relacji z Rosją należy poświęcić tradycyjną politykę wschodnią Polski, w tym przede wszystkim relacje z Ukrainą".
- Przejawami "choroby", która obowiązywała wówczas, był m.in. dokument z 22 grudnia 2010 sporządzony przez Sikorskiego, który powstał po wizycie Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, w czasie której złożył propozycję dotyczącą stworzenia stałego mechanizmu konsultacji w sprawach bezpieczeństwa - powiedział Cenckiewicz, wskazując, że Sikorski w dokumencie pisze, że "jest gorącym zwolennikiem takiego formatu".
Obszarami objętymi "konsultacjami" miały być m.in. współpraca w ramach rady NATO-Rosja, Obwód Królewiecki, system obrony przeciwrakietowej, kontrola zbrojeń konwencjonalnych w Europie, wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony, a także licencje na uzbrojenie sprzęt.
Sławomir Cenckiewicz przywołał również dokumenty z 2011 r - strategiczny przegląd obronny - oraz z 2013 r. - biała księga BBN - które nie dostrzegają zagrożenia o charakterze militarnym, w tym wojny konwencjonalnej, oraz "słabnącym oddziaływaniu" Rosji na obszarze poradzieckim.
- Żadna z tych diagnoz, ani ta dotycząca samej Rosji, ani Ukrainy, ani dotycząca bezpośrednich lub pośrednich zagrożeń konfliktem militarnym po prostu się nie sprawdziła. Została za kilka miesięcy zweryfikowana - dodał.
Cenckiewicz omówił także historyczną koncepcją "linii Wisły". Przypomniał mapę, którą płk. Kukliński przekazał Amerykanom, pokazującą znaczenie linii Wisły w okresie zimnej wojny.
- Był to projekt zatrzymania armii radzieckiej pędzącej na Zachód na linii Wisły. Zbigniew Brzeziński mówił wprost o "leju atomowym" na linii Wisły - tłumaczył były szef WBH.
- Linia Wisły zawsze była elementem strategii wojskowej - dodał.
W koncepcji przygotowanej przez Sztab Generalny WP, linia Wisły miała stać się rubieżą strategiczną, na której zostaną zatrzymane wojska i w ciągu 14 dni przybędą sojusznicze oddziały wojskowe i Polska z ich pomogą odzyska terytorium.
- Słyszycie, że Mariusz Błaszczak odtajnił, ujawnił nieznane nikomu plany obrony Polski. Wszystko to oparte jest na niewiedzy i manipulacji. Jest setki przykładów, w których eksperci pisali o polskich planach obrony - mówił Cenckiewicz. Przywołał artykuł ppłk. dr. Grzegorza Kwaśniaka "Kto nas obroni" z 2015 r. ,który wskazywał, że wojska polskie prowadzić będą "działania obronno-opóźniające", ponieważ posiadane siły nie są wystarczające do obrony całej linii granicy wschodniej Polski. Co więcej, uważa, że założenie przybycia sił sojuszniczych w ciągu 14 dni jest z jednej strony niewystarczające, a z drugiej - zbyt optymistyczne.
- W ogóle nie chodziło o obronę całego terytorium, bo nie było na to sił. W tych fragmentach jest o tym mowa, stąd ta nerwica. Celem nie jest obrona, celem jest "maksymalne opóźnienie przeciwnika"
- dodał Sławomir Cenckiewicz.
Komentując narrację stosowaną przeciwko Mariuszowi Błaszczakowi, zaznaczył, że podnosi się argument, że jest to plan "wielofazowy i ewentualnościowy".
- To żerowanie na niezrozumieniu przez laików planowania obrony jakiegokolwiek terytorium państwa. Zawsze koncept obrony, nawet tak tragiczny jak ten, który polega na tym, że przyznajemy na wstępie, że abdykujemy, że celem jest wycofanie się na rubież, by opóźnić marsz, zawsze to jest ewentualnością, zawsze jest obrona. Opowiadanie, że to mogłoby wyglądać inaczej, bo to wariant, jest skrajną manipulacją - mówił.
Wskazał na inny kluczowy dokument - komentarz Sztabu Generalnego do planów "Warta", pochodzący z listopada 2012 r.
- W całej propagandzie słyszycie, że te plany były fikcją, że Polska by się obroniła, że to był jeden z wariantów. Sztab generalny w listopadzie 2012 r. rok po ustanowieniu planów pisze takie coś: "Z oceny możliwości operacyjnych sił zbrojnych RP wynika, iż posiadanym potencjałem nie są w stanie skutecznie prowadzić całkowicie samodzielnej operacji obrony terytorium RP w odniesieniu do zdefiniowanych potencjalnych zagrożeń zewnętrznych, ostatecznie wymagana jest pomoc Sojuszu". To jest istota rzeczy i tego, co zrobił minister Błaszczak. To była dekonspiracja tego, że w tamtym czasie polskie Siły Zbrojne nie były w stanie wypełnić jakichkolwiek zobowiązań sojuszniczych związanych z obowiązkiem obrony samodzielnej w pierwszej fazie wojny
- powiedział Cenckiewicz.
Konkludując, historyk stwierdził, że ekipa Tuska "nigdy nie uznała Rosji za wroga". Dodał, że za sukces trzeba uznać, że Sztab Generalny dostrzegł, że zagrożenie może pochodzić ze strony Federacji Rosyjskiej, a plan został przygotowany "na miarę tego antypotencjału" sił zbrojnych. Wskazał, że w tym czasie dochodziło do redukcji polskiej armii - likwidacji jednostek, obiektów i kompleksów.
- Mariusz Błaszczak nie odtajnił planów obrony polski, bo w świetle tego co powiedziałem, to co minister odtajnił, nie było ani planem, ani nie było - co straszne - żadnym planem obrony polski, oni sami przyznają, że nie są w stanie Polski bronić. Co zrobił minister Błaszczak? Powiem politycznie - odtajnił wyimki z planu samodzielnej operacji obronnej, które Siły Zbrojne RP - jak same przyznały - nie były w stanie przeprowadzić
- dodał.