Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Co Kofta chciałaby zrobić z "PiSowcami"? Włos się jeży od pomysłów feministki

Pisarka i feministka Krystyna Kofta podała sposób na eliminowanie z życia publicznego wszystkich "PiS-owców". - Wybuczeć ich, to mało. Trzeba mówić, że są kłamcami. Każdy z nas musi oczyszczać z nich swoje podwórko – szokuje pomysłami Kofta. Zastosowała ją już kiedyś z innymi bywalcami kawiarni „Czytelnik” - miejsca spotkań autorytetów kultury III RP - wobec marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego i  ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. A sama siebie kreuje na elitę...

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
Marcin Pegaz/Gazeta Polska

Reporter portalu niezalezna.pl zapytał dzisiaj pisarkę o feministycznym zacięciu o wywiad, którego udzieliła portalowi Komitetu Obrony Demokracji. Mówiła w nim, że grzeczność wobec ludzi PiS-u „nie prowadzi do niczego dobrego” oraz że „nikt [im] się jeszcze nie odwinął tak jak powinien, żeby zabolało”.

Kofta opowiedziała sytuację, gdy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro pojawił się w kawiarni „Czytelnik”, w której od wielu lat zbiera się elita III RP ludzi kultury, w tym literaci. Grupa artystów, w której była pisarka, zaczęła buczeć, aż polityk opuścił kawiarnię.

Ale zdaniem pisarki, minister spotkał się w „Czytelniku” ze zbyt słabą reakcją, bo „wszedł na nie swoje terytorium”.

- Przychodzę tam od lat. Zbierają się tam ludzie związani z kulturą, literaturą. Chodzi o to, że to są wszystko ludzie bardzo przyzwoici. Jeśli nagle przychodzi ktoś tam, kto łamie konstytucję, depcze wszystko, to uważam, że wybuczenie go, to mało

- powiedziała. Stwierdziła, że politykom PiS, trzeba zarzucać kłamstwo. Powtarzać, że kłamią.

Kofta przytoczyła też podobne zdarzenie, gdy z kawiarni chciał skorzystać marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS. - Na pojawienie się jego, my stali bywalcy Czytelnika, okazaliśmy mu swoje niezadowolenie. Zaczęliśmy buczeć. Wzburzeni głośno komentowaliśmy: A co on tu robi? Po co przychodzi? Przecież ma swoją restaurację w gmachu parlamentu – relacjonowała Kofta.

- On się obrócił i uciszał krzyczących. Wtedy wstałam i powiedziałam, że uciszać to może swoich nieposłusznych parlamentarzystów, ale tu tego robić nie będzie. Wyszedł i więcej nie wrócił. I dobrze. O to chodziło. O taki zwykły sprzeciw. Ich trzeba po prostu wykluczyć

– emocjonowała się pisarka.

Opowiedziała jak sama „oczyszcza” teren z ludzi, którzy popierają władzę PiS. Krytykuje rządzących w swoich felietonach, czy występach telewizyjnych.

- Uważam, że każdy powinien robić porządek na własnym podwórku. Z ludźmi, którzy łamią prawo, depczą cudzą godność. Każdy na swoim podwórku powinien to robić, na ile może. Tak jak rolnik, któremu inni wchodzą w szkodę, musi ich przepędzić. Jak jest nauczycielem, to może brać udział w buncie nauczycieli. Przyszedł na to czas. Bo obudzimy się w zupełnie innym kraju – przekonywała. - O to chodzi, żeby każdy u siebie protestował i to protestował ostro wobec tego co robią rządzący – wskazywała pisarka.

Pytaliśmy, czy każdy znany zwolennik PiS-u, który wejdzie do kawiarni „Czytelnika”, zostanie wybuczany.

- Nie tylko o wybuczenie chodzi. Niektórzy ludzie z PiS-u mi się kłaniają, bo mnie kojarzą gdzieś w telewizji, a ja ich nie znam. Jeżeli poznaję, że to członek PiS-u, to oczywiście nie odpowiadam na powitanie. Nie można im odpowiadać grzecznością – przekonywała Kofta, która kreuje się na "człowieka kultury". Ale czy "kulturalnego"?

Zapytaliśmy, „czy w ramach protestów wobec działań władzy właściwe są postawy starych sędziów SN, którzy nie podają nowo wybranym kolegom ręki i traktują ich poniżej godności ich urzędu?”.

- I słusznie. Ten ostracyzm jest i powinien być. Ostracyzm towarzyski to jest bardzo dużo. Również zawodowy. Pokazywanie nominatom PiS, że oni nic nie umieją. I to się ciągle dzieje. (…) Władza myślała, że sędziowie będą potulni i robili to co im ona każe. Ja mówiłam, że są wolni sędziowie. Wierzę w sędziów. Oczywiście część pójdzie na ten lep, bo chce szybkiej kariery. Ale zastanowią się czy to warto. Bo jest ostracyzm w ich środowisku - mówiła.

Podzieliła się też z nami swą refleksją, że obecnie rządzący nie mają po swojej stronie artystów.

- Oni nie mają żadnych ludzi kultury, sztuki jakichś porządnych artystów. Tam nikogo nie ma. To wręcz zastanawiające. Nawet artyści, którzy mieli zastrzeżenia do Platformy, byli później w komitetach wyborczych tej partii, stawali za Komorowskim. Jakoś się opowiadali politycznie, bo wiedzieli, że trzeba dać odpór PiS-owi – mówiła.

- PiS nie ma ludzi kultury. Ludzie związani z tą partią są chamscy. To są ludzie niedokształceni, niedouczeni. Można byłoby liczyć, że skoro został wybrany w wyborach, jest słaby w nauce i kulturze, ale się douczy. A tu nic! Po prostu takie żłoby, jakie przyszły, takie są!

- stwierdziła.

Jak oceniła, „ludzi kultury zawsze można przekonać czy kupić”.

- Tak zrobił Kwaśniewski. Ci artyści, którzy początkowo go nie popierali, później okazywali mu swoje uznanie. A kogo z ludzi kultury czy sztuki ma obecna władza – pytała Kofta.

- Kogo mieli? - Zelnika, który jest na kompletnym oucie. Nie wiem, czy wśród zwolenników PiS w ogóle jeszcze jest jakiś znany artysta, jakiś malarz. W obozie PiS-u nie mają żadnych autorytetów. Dlatego tak niszczą te postaci, które są dobrem narodowym, takie jak Władysław Bartoszewski – tłumaczyła pisarka.

 



Źródło: niezalena.pl

#Krystyna Kofta #feministka #czytelnik

redakcja