Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

"Boży książę". Błogosławiony August Czartoryski

"Prawdziwe szlachectwo nie wynika z krwi ani bogactw, lecz z przybrania za synów Bożych wysłużonego przez Jezusa Chrystusa" - mawiał błogosławiony August Czartoryski.

August Czartoryski, a właściwie August Franciszek Maria Anna Józef Kajetan Czartoryski Muñoz, duque de Vista Alegre
August Czartoryski, a właściwie August Franciszek Maria Anna Józef Kajetan Czartoryski Muñoz, duque de Vista Alegre
Sparganum [CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]

Boży książę

Urodzony 2 sierpnia 1858 roku w Paryżu był spokrewniony z większością rodów panujących ówczesnej Europy. Jednocześnie cechowała go niewymuszona, prawdziwa pokora. Jeśli ktoś pytał go o pochodzenie odpowiadał na tyle zdawkowo, na ile pozwalała mu uprzejmość.

Urodzony w hotelu Lambert

Przyszedł na świat w hotelu Lambert - siedlisku konserwatywnej polskiej emigracji popowstaniowej. Tam większość apartamentów należała do jego ojca Władysława, który poślubił księżniczkę Amparo. Ich syn był w prostej linii wnukiem przebywającej na wygnaniu we Francji królowej Hiszpanii Marii Krystyny.

Bourbonowie hiszpańscy i francuscy, ród Sapiehów, Radziwiłłów, Flemingów, Potockich, Zamojskich. Zamiast chełpić się takim pokrewieństwem młody August widział w nim raczej przeszkodę w drodze do celu. A było nim powołanie, które
wcześnie odezwało się w jego sercu. W 1864 roku traci matkę a wraz z nią troskliwą czułość i poparcie w planach. Niedługo pojawi się macocha, też arystokratka, która pokocha pasierba jak własne dziecko, ale nawet ona nie jest w stanie zastąpić matki.

Tak czy inaczej przyszłemu kandydatowi na ołtarze jest niełatwo. - W połowie XIX wieku - czytamy w biograficznym opracowaniu Teresy Bojarskiej p.t. "Ucho igielne" - pojęcia ojczyzny i własnego statusu majątkowego wydawały się nierozłączne. W oczach familii ziemskie posłannictwo Czartoryskich jawiło się niczym zrządzenie Opatrzności Bożej. Było dziedzictwem tak duchowym, jak i materialnym. To przeświadczenie podzielał Władysław Czartoryski i tak
starał się wychowywać syna. Nazwisko stanowiło powołanie. Obciążało obowiązkiem kontynuacji poczynań przodków. Obarczało nakazem przewodzenia, kto wie, może nakazem podjęcia korony i monarszej purpury. 

A August starał się być dzieckiem posłusznym. W pierwszym roku życia poważnie zaniemógł na płuca. Mimo starannej opieki, może nawet nazbyt starannej - izolowano go od rówieśników i prawie nigdy nie opuszczał pokoju dziecięcego - gruźlica będzie mu towarzyszyć do końca krótkiego życia.

Uczeń Jana Bosko

- Autorytety dzieciństw blakły, wyrastał z nich - czytamy w cytowanym już źródle. Plany polityczne i dyplomatyczne ojca przyjmował już z rezerwą. Wiedział, że wielki Władysław nie zawsze może być wielki, wiedział jak szybko padają trony i jak złudne bywają marzenia. Idea rzeczy wiecznych coraz bardziej nabierała intensywnych barw.

Sam sobie narzucał dyscyplinę. Wstawał przed szóstą, uczestniczył w liturgii. Potem nauka z przerwą na posiłek.
Przed snem długi czas poświęcał modlitwie i adoracji, czyli prowadził tryb życia niemal zakonny. Stan zdrowia znów się pogarsza. Ojciec wysyła go do Karisu, gdzie ma pałac. Potem wyjeżdża do Krakowa, gdzie kochane cioteczki swatają go na potęgę. Zbyt dobrze wychowany by kategorycznie odmówić milczy i to milczenie jest wymowne. - Rodzina z ojcem na czele usiłuje wmówić młodzieńcowi, że jego powołaniem jest zapobiegliwa krzątanina wokół dobrobytu, egzekwowanie należności, naliczanie roboczych dniówek, korzyść z majestatu władzy, z majątkowego cenzusu - tak opisuje sytuację młodego Czartoryskiego Teresa Bojarska.

Z najwyższą estymą August wyznał ojcu, że jego powołanie prowadzi go do klasztoru. Ten jednak nie mógł tego przyjąć do wiadomości. Ksiądz w rodzinie - z tym można było się pogodzić. Szybki awans w hierarchii kościelnej mógłby nawet dodać splendoru rodzinie, ale zakonnik...

Głowa familii tak samo jak i mniej znaczni jej członkowie życie klasztorne uważali za "jałową stratę czasu". Nie zgadzało się to z naukami Kościoła, ale cóż człowiek często wybiera to, co jest dla niego wygodne. Od tej ułomności nie byli wolni także Czartoryscy. 

Wśród wielu możliwości August wybrał sobie zgromadzenie salezjanów a to dzięki jego założycielowi, dziś świętemu Janowi Bosko. Nie było to powierzchowne zauroczenie, ale głębokie zrozumienie jego nauki, zwłaszcza tej która dotyczyła pracy z najuboższą młodzieżą męską. Pogłębienie wiary, zdobywanie ogólnej wiedzy, ale też zapoznanie się praktyczne z którymś z zawodów, czyli nowoczesna edukacja. Skierowanie takiej propozycji do najuboższych, do dzieci ulicy sensu stricte było po prostu pionierskie. - Ubogiego przyodziać i nakarmić - tak ludzie miłosierni czynili od wieków, ale kształcić ich? Niby po co? Tak pisał w swoich wspomnieniach magister nowicjatu Augusta ksiądz Giulio Barberis.

Kiedy w 1883 roku w Paryżu odwiedziny księdza Bosko wywołały żywy entuzjazm. Wiele dostojnych rodzin ubiegało się, by gościć go w swoim domu. Ksiądz Bosko został też zaproszony do pałacu księcia Czartoryskiego. Spotkanie to obudziło w sercu księcia Augusta szczególne przywiązanie do ojca Salezjanów. Niektórzy nazywali go "zdobyczą" księdza Bosko. Niewiele słów zamienili, ale rozumieli się doskonale. Myśl o kapłaństwie umacniała się coraz bardziej.

W końcu August poprosił księdza Bosko o spotkanie. Stało to się w Turynie. Chociaż duchowy przewodnik przewidywał wielkie trudności a zwłaszcza sprzeciw wpływowej rodziny, nie zniechęcał go, tylko starał się umocnić w nim pobożność i cnotę.
Później tych spotkań było więcej i więcej. W końcu skromny młody człowiek zdobył się na śmiały krok. Poprosił o audiencję papieża Leona XIII zwanego Świętym Starcem Watykanu.

Kamień mu spadł z serca, gdy usłyszał: "zgromadzenie salezjanów to całkiem nowa instytucja, ale już daje dobre owoce. Proszę zatem wstąpić, ja daję na to swoje błogosławieństwo". Przed tym werdyktem musiała ustąpić i surowość ojca i ostrożność księdza Bosko. Jak bardzo ten ostatni był przywiązany do swego ucznia wskazuje fakt, że w dniu 24 listopada 1887 roku w dniu obłóczyn schorowany ojciec założyciel zakonu przeszedł, nie bez pomocy, z klasztoru do kościoła, gdzie znajdował się cudowny obraz Matki Wspomożycielki, by pobłogosławić suknię klerycką nowicjusza.

Szczęście, pokój i słodycz

Był małomówny, lubił samotność, ale ożywiał się, gdy rozmowa dotyczyła bożych spraw. Życie zakonne porównywał do prawdziwej ziemi obiecanej, opływającej mlekiem i miodem. Prawdziwego raju ziemskiego płynącego obfitymi łaskami bożymi. - Ja - mawiał często - nie doznawałem nigdy podobnego pokoju, szczęścia i słodyczy. Prosił też współbraci, żeby jednoczyli się z nim w modlitwie dziękczynnej za łaskę życia zakonnego.

Tym szczęściem nie dane mu było cieszyć się zbyt długo. Jego stan zdrowia wciąż się pogarszał. Co wieczór pojawiały się stany podgorączkowe, obfite poty i uporczywy kaszel. Rodzina znów przystąpiła do ataku namawiając go do wystąpienia z zakonu. Odpowiedź była prosta i jednoznaczna "Tu mnie Pan powołał i tu mnie chce mieć".

Każdą czynność starał się spełniać w łączności z czynami Jezusa Chrystusa. - Pośród takich praktyk - opisuje ksiądz kardynał August Hlond - minął mu czas ofiarowany przez Pana do przygotowania się do nadchodzącej śmierci. Od święceń kapłańskich minął już rok z okładem. Wysłano go do Alassio, by zgodnie z poleceniami lekarzy spędził tam zimę. W Alassio salezjanie też mieli klasztor.

Tam też spotkała go śmierć, której oczekiwał. Pokrzepiony świętymi sakramentami, w gronie współbraci, na rękach ordynatora oddał piękną duszę Panu o godzinie dziewiątej wieczorem w dniu 8 kwietnia 1893 roku, mając 35 lat. Blisko sześć lat spędził u salezjanów.

Zmarł święty - taka opinia łączyła ludzi wykształconych i prosty lud.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#August Czartoryski #błogosławiony

Kaja Bogomilska