Natomiast jeszcze kilka tygodni potrzebuje na rehabilitacje kilkanaście bocianów, które zostały przez ludzi postrzelone, okaleczone, czy potrącone. Ich zniszczona psychika często nie daje możliwości na zmianę miejsca pobytu; musimy więc sukcesywnie wypuszczać je na wolność
– powiedział w sobotę lekarz weterynarii ośrodka Radosław Fedaczyński.
Jednocześnie zaznaczył, że pracownicy ośrodka – jak co roku – oczekują na odwiedziny bocianów, które już wybrały się do miejsc gniazdowania.
Zawsze w ciągu roku przylatują do nas nasi dawni pacjenci. Przeważnie już nie sami, ale z partnerem, czy partnerką. Są to bardzo wzruszające chwile.
Przemyskiego ośrodka nie opuszczą niepełnosprawne osobniki. Te bociany rozpoczynają budowę gniazd na ziemi. Są to przede wszystkim ptaki z trwale uszkodzonymi skrzydłami; zostanie ich blisko 40.
Fedaczyński przypomniał, że "bociany rzadko składają jaja w gniazdach usytuowanych bezpośrednio na ziemi". "Obawiając się drapieżników budują je wysoko, na drzewach, czy dachach budynków" – zaznaczył.
Jego zdaniem nietypowe zachowanie kalekich bocianów w Przemyślu może mieć związek z założonym wiele lat temu w ośrodku systemem odstraszania drapieżników, tzw. elektrycznym pastuchem.
W przemyskim ośrodku leczone są ptaki i zwierzęta z całej Polski. Oprócz bocianów jest tam m.in. dziewięć saren; trzy z nich są niepełnosprawne, trzy lisy; jeden jest niewidomy, niepełnosprawne sowa i kruk. Są także zające, wiewiórki, borsuki, orlik krzykliwy, myszołowy, kaczki i jeż.
Działający jako fundacja non-profit Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu powstał na początku lat 90. ubiegłego wieku. Utrzymuje się jedynie ze wsparcia darczyńców. "Bez pomocy ludzi, którym los zwierząt nie jest obojętny tego miejsca po prostu by nie było" – zauważył lekarz weterynarii.