Morderstwa na Żołnierzach Wyklętych, brak aktu łaski dla bohaterów, jak choćby dla generała Fieldorfa „Nila”, masowy terror – tych faktów dotyczących epoki stalinowskiej w Polsce i rządów Bolesława Bieruta nie kwestionuje nikt. Zarazem jednak jego portret wisi beztrosko w eksponowanym miejscu Muzeum Warszawy. Sprzeciwia się temu varsavianista Janusz Sujecki, który wraz z członkami inicjatywy „Odzyskamy Muzeum Historyczne” zapowiada protest.
Jak informowaliśmy, już w sobotę o godzinie 18.00 przed Muzeum Warszawy na Rynku Starego Miasta rozpocznie się protest m.in. przeciwko eksponowanemu w placówce obrazowi Bolesława Bieruta.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zdecydowane "nie" dla Bieruta w Muzeum Warszawy. Jutro protest!
Dlaczego władze Muzeum Warszawy zdecydowały się na umieszczenie w swojej siedzibie wizerunku pierwszego dyktatora komunistycznej Polski, marionetki Stalina, mordercy Żołnierzy Niezłomnych?
W rozmowie z redakcją portalu Niezależna.pl varsavianista Janusz Sujecki nie kryje, że wszystko, co złe, zaczęło się dziać w gruncie rzeczy w okolicach roku 2012, kiedy dyrektorką Muzeum wówczas jeszcze Historycznego m.st. Warszawy została Ewa Nekanda-Trepka.
Nekanda-Trepka była wcześniej stołeczną konserwator zabytków w Warszawie, bardzo źle zresztą zapisaną w historii tego miasta. Jej dziełem jest m.in. pozwolenie na rozbiórkę hali na Koszykach wpisanej do rejestru zabytków, pozwolenie na nadbudowę hotelu Europejskiego, na którym wyrósł szklany biurowiec
- wylicza Sujecki i zaznacza, że właśnie przez jej decyzje dotyczące budowy biurowca na Podwalu, "o mały włos Starówka nie była wykreślona z listy dziedzictwa światowego UNESCO".
Jak podkreśla varsavianista, Trepka nagle została dyrektorem muzeum historycznego m.st. Warszawy. Żeby było ciekawiej - bez konkursu. Pomimo tego, że wcześniej z muzealnictwem nie miała nic do czynienia, "nie pracowała nawet jako szeregowy pracownik".
Zaczęła działać, dobrała sobie dość specyficznego zastępcę, czyli pana Jarosława Trybusia, który w 2015 roku chętnie udzielał wywiadów, m.in. Gazecie Wyborczej, gdzie mówił interesujące rzeczy - np. bronił dekretu Bieruta, jako bardzo dobrego rozwiązania
- przypomina.
Ponadto Trybuś twierdził m.in. że odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie to „problematyczny przypadek”, a Warszawa przedwojenna nie była ładnym miastem. "Właśnie na tym się koncentrował – na zohydzaniu Warszawy przedwojennej" - wykazuje Sujecki.
Miał również bardzo ciekawe wypowiedzi na temat pomnika „Czterech śpiących” na Pradze. Mianowicie stwierdził, że ten pomnik powinien zostać, ponieważ jest wyrazem naszej wolności, dumy i nie został przyniesiony na bagnetach
- mówi w rozmowie z redakcją.
Jak zaznacza, tego typu kwiatków było mnóstwo i to właśnie Trybuś doprowadził do tego, że na ekspozycji w muzeum znalazł się wielki portret Bieruta na najbardziej eksponowanym miejscu.
W muzealnictwie pracowałem 25 lat. Portret Bieruta w muzeum nie byłby niczym niezwykłym. Wiemy, że portret Hitlera wisi w Alei Szucha w gabinecie przesłuchań gestapo, tam gdzie jest to uzasadnione. Podobnie wiszą inne portrety i to wcale nie znaczy, że ktoś gloryfikuje nazizm. Tylko z muzeum na Rynku Starego Miasta jest ta zasadnicza różnica, że portret Bieruta nie wisi w gabinecie, czy też w sali malarstwa socrealistycznego. Wisi z portretami królów, prezydentów dawnych miast, między różnymi portretami XIX i XX wieku
- punktuje.
Wykazuje jednocześnie, iż rzecz zrobiono "bardzo sprytnie", ponieważ "muzeum ukazuje Bieruta jako działacza społecznego, budowniczego Warszawy" ale w całość jest jednak wpisane zdanie, że odpowiada za terror stalinowski. Zdaniem Sujeckiego, przypomina to inny przypadek sprzed paru miesięcy na Monte Casino, gdzie pod pretekstem, iż podczas wojny ginęli żołnierze i polscy, i niemieccy, a ona sama była wyjątkowo okrutna, próbowano odsłonić pomnik... niemieckich spadochroniarzy.
Sytuacja z Bierutem w muzeum jest podobna: Bierut odpowiadał za terror ale niezależnie od tego - a co wynika z całego kontekstu - czcimy go. I to, co dla mnie jest najważniejsze - wypowiedzi pana Trybusia. Gdyby tych wypowiedzi na temat stalinizmu nie było, to byłoby trochę inaczej, aczkolwiek portret nadal budziłby zdziwienie, bo nie ma żadnego uzasadnienia, żeby portret zbrodniarza stalinowskiego eksponować w miejscu, które tego w żaden sposób nie uzasadnia – ani tematycznie, ani kontekstowo
- wykazuje Sujecki.
Dlatego też zbieramy się, żeby zaprotestować przeciwko wywieszaniu tego portretu, przeciwko pełnieniu przez panią Nekandę-Trepkę funkcji dyrektora placówki, która pod jej rządami została zniszczona
- mówi i przypomina, że Muzeum m.st. Warszawy dawniej - zanim Platforma Obywatelska głosami swoich radnych przegłosowała zmianę nazwy - mieniło się Muzeum Historycznym m.st. Warszawy, co "jest kolejnym powodem protestu".