W poniedziałek Lewica ogłosiła skład swojego sztabu wyborczego. Pokieruje nim Robert Biedroń, który ostatecznie nie będzie kandydował do Sejmu. W skład sztabu wyborczego KW Lewica wejdą m.in. reprezentanci Unii Pracy, Inicjatywy Feministycznej, PPS, Twojego Ruchu, Kongresu Świeckości i stowarzyszenia "Ordynacka".
Odnosząc się rozmowie z radiową Trójką do informacji, że lider Wiosny nie znajdzie się na listach wyborczych Lewicy do Sejmu, Zandberg zapewnił, że była to "wspólna decyzja" partnerów tworzących komitet.
"Ona ma kilka kontekstów - jednym z tych kontekstów jest doświadczenie Roberta jeżeli chodzi o mobilizowanie ludzi do działania. Uznaliśmy, że w tym miejscu, będąc na czele zaplecza, które poprowadzi Lewicę do parlamentu, Robert będzie mógł w tej kampanii sprawdzić się najlepiej"
- tłumaczył.
Dodał, że drugim czynnikiem jest "kwestia przyszłości".
"To nie są ostatnie wybory, które nas czekają. To z tymi kolejnymi wyborami, jakie czekają nas po wyborach parlamentarnych"
- mówił Zandberg.
Związana jest "w dużym stopniu" decyzja o niekandydowaniu do Sejmu. Pod koniec lipca o tym, że Biedroń ma być kandydatem lewicy na prezydenta w przyszłorocznych wyborach "w zamian ustępując pola Adrianowi Zandbergowi i Włodzimierzowi Czarzastemu w wyborach parlamentarnych" napisała, powołując się na nieoficjalne źródła, "Gazeta Wyborcza".
Lider Lewicy Razem odnosił się też w wywiadzie do pytań dotyczących formuły startu Lewicy w jesiennych wyborach.
"Nikt nie jest tu pod niczyimi skrzydłami i nikt nie będzie próbował tu nikogo zdominować, bo gdyby tak się stało, gdyby ktoś chciał zdominować innych albo tych innych pożreć, to ta cała misterna układanka po prostu by się posypała. To jest siła tego projektu, bo tak jak jesteśmy we trzy partie, to wiemy, że gdyby którykolwiek z klocków wypadł z tej układanki, to byłoby to dla tej listy katastrofą. A jeśli się to wie, jeśli ludzie wiedzą, że muszą postępować w sposób ostrożny, rozważny i partnerski, to daje to szansę, żeby to, co robimy, było trwałe"
- przekonywał.