Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Ujawniamy: Białoruskie służby mogą wykorzystać dziecko do prowokacji na granicy z Polską

Polskie służby ustaliły, że białoruski reżim, bacznie przyglądający się debacie publicznej w Polsce, może próbować dokonać na pograniczu polsko-białoruskim prowokacji z udziałem dziecka - dowiedziała się redakcja portalu niezalezna.pl. Temat "dzieci z Michałowa" był jednym z głównych wątków toczącej się w czwartek w polskim Sejmie debaty nad przedłużeniem stanu wyjątkowego.

fot. Maciej Luczniewski/Gazeta Polska

Jak dowiedział się portal niezalezna.pl - polskie służby ustaliły, że Białoruś szykuje operację mającą na celu destabilizację sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Według naszych ustaleń, może to być prowokacja związana m.in. ze śmiercią lub wypadkiem dziecka na granicy.

Temat "dzieci z Michałowa" opisywany przez "Gazetę Wyborczą" był jednym z głównych wątków wczorajszej debaty w polskim parlamencie, jaka poprzedziła głosowanie ws. przedłużenia stanu wyjątkowego. Kwestię tę głośno podnosili politycy opozycji.

Dziennik opisał jak "funkcjonariusze straży granicznej odstawili we wtorek na granicę polsko-białoruską ponad 20 osób, w tym ośmioro dzieci. Grupa w poniedziałek 27 września tkwiła przed placówką SG w Michałowie". Według "GW" były to osoby z Iraku oraz tureccy Kurdowie. Miało tam dochodzić do "dramatycznych scen". Jak piszą dziennikarze, migranci "usiedli na ziemi, objęli się, złapali za ramiona, przytulili dzieci. Składali ręce jak do modlitwy. Skandowali: "Poland!", nie mając zamiaru się stąd ruszać.

Szczególnie bulwersujący i groteskowy jednocześnie był występ Katarzyny Piekarskiej:

Z kolei Bartłomiej Sienkiewicz grzmiał:

"będziemy głosować przeciw ze względu na zwykłą ludzką przyzwoitość. Zwykłą ludzką przyzwoitość, ponieważ to, co robicie z dziećmi, nie jest usprawiedliwieniem żadnego stanu bezpieczeństwa na granicy polskiej". 

Jeszcze przed sejmową debatą, Michał Wójcik, minister w Kancelarii Premiera, powiedział na antenie Polsat News, że jest to "cyniczna gra" reżimu Alaksandra Łukaszenki. Niestety - polska opozycja wpisała się w scenariusz Łukaszenki i Putina, czyniąc z tematu "dzieci na granicy" główny temat debaty. Co rzecz jasna ułatwi białoruskim służbom ewentualną prowokację, która będzie - tak jak słynne zmanipulowane zdjęcie martwego syryjskiego dziecka na brzegu - używana do dalszej eskalacji konfliktu.

"Sytuację przy granicy z Polską pogarsza również fakt, iż strona białoruska przekazuje migrantom tabletki i środki, twierdząc, że są one w stanie pomóc w czasie przekraczania granicy. Na Litwie zidentyfikowano przykład przekazania rodzicom małego dziecka metadonu. Rodzice podali dziecku ten środek. Podawanie przez Białorusinów takich środków może wpływać na zachowanie migrantów i może wywołać nieobliczalne skutki" - informował kilka dni temu polski rząd na swoich stronach internetowych.

Na początku września litewskie służby graniczne opublikowały nagranie, na którym widać, jak białoruscy funkcjonariusze z psem podbiegają do grupy migrantów z dziećmi i siłą przepychają ich w stronę Litwy. 

Białoruś nasila różnego rodzaju prowokacje. Niedawno polskie służby informowały m.in. o okrzykach, rzucanie petard czy celowaniu z białoruskiej strony granicy do polskich funkcjonariuszy. Ujawniono także, że Białoruś przekazuje koczującym na granicy polsko-białoruskiej migrantom mundury.

 



Źródło: niezalezna.pl

mn