Czy to punkt kulminacyjny hybrydowej wojny, jaką części krajów ościennych wytoczył Aleksandr Łukaszenka? W pobliżu polsko-białoruskiego przejścia granicznego w Kuźnicy koczują tysiące migrantów, którzy w każdej chwili mogą ruszyć w kierunku Polski. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja na terenach przygranicznych.
Zwożeni systematycznie od wielu tygodni do Mińska migranci nagle zniknęli z tego miasta - alarmował w niedzielę niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan.
Opublikował też nagranie. Na nim widać setki osób w namiotach, koczujących już późną porą. Film miał zostać nagrany w miejscowości Kuźnica-Bruzgi.
Dotarliśmy do telegramowych grup (Telegram - komunikator internetowy), na których setki migrantów wymieniają się informacjami, wskazówkami czy zrzutami ekranów z map. Potwierdziły się medialne doniesienia - za miejsce zbiórki obrano okolice polsko-białoruskiego przejścia granicznego - Kuźnicę.
To, jak strona polska potraktowała skalę ryzyka, niech świadczą ściągnięte do Kuźnic środki policji i innych służb. O tym przekonaliśmy się na własne oczy.
Po godz. 1.00 wyruszyliśmy z Białegostoku w kierunku przejścia granicznego. Krajowa dziewiętnastka pusta. Z wyjątkiem dwóch kolumn na sygnale; zmierzają w tym samym kierunku. Czterdzieści minut później docieramy do Sokółki, położonej niecałe 20 km przed Kuźnicami. Nie ma żywej duszy, choć znów z wyjątkiem - spacerującego mężczyzny w podeszłym wieku.
Po krótkiej rozmowie i zapewnieniu, że to pora na spacer jak każda inna, mówi:
„przez pół dnia przewinęło się mnóstwo policji. Nawet wieczorem jeździli”.
Ruszamy dalej. Po drodze mijamy zaparkowane na poboczu samochody ciężarowe. Przeważają te z Białorusi, choć jest też kilka tirów z Rosji i Polski.
- Dobrze, że wypadła mi pauza. Bóg jeden wie, jak to wygląda na tej granicy
- słyszymy po zagajeniu do rodaka.
Kilka kilometrów przed Kuźnicą zatrzymuje nas patrol. Dwóch funkcjonariuszy - żandarm wojskowy i policjant. Dalej nie pojedziemy. Byłoby to możliwe ze specjalnym pozwoleniem miejscowego komendanta.
Kilkuminutowa rozmowa z funkcjonariuszami potwierdza to, co wie już opinia publiczna - Straż Graniczną wspierają policja i Wojsko Polskie. Do pracy tam zaangażowano garnizony z całej Polski.
Biorąc pod uwagę medialne doniesienia i toczone na Telegramie dyskusje, sytuacja na granicy ma być najtrudniejsza rano. To wtedy migranci mają próbować przekraczać granicę.
Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 30 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni.