Dodał, że tegoroczna aura, zwłaszcza zimne noce, spowodowały prawdziwą katastrofę w pszczelarstwie.
- Zbiory niektórych gatunków miodu są tak nikłe, że mamy problem z pozyskaniem ich do naszego sklepu pszczelarskiego w Olsztynie. Tak jest np. z miodem lipowym czy gryczanym. Mimo że te miody są poszukiwane na rynku w tym roku, to ich nie ma, nieliczni pszczelarze z silnych rodzin pozyskiwali 1-2 kg miodu lipowego, to jest jakieś 10-20 proc. tego, co w poprzednich latach
- powiedział Zysk.
Tłumaczył, że zimne noce sprawiły, że lipa nie nektarowała, w związku z czym pszczoły nie miały z czego pozyskiwać nektaru. Bardzo słabe są także zbiory miodu rzepakowego.
- Co więcej, wielu pszczelarzy nie ma nawet miodu mieszanego. Miodu w ulach nie ma, a pszczele rodziny cierpią głód. Świadczy o tym to, że jest wiele czerwu, ale nie wylęgają się z niego młode pszczółki. To jest tragedia
- ocenił w rozmowie.
Poinformował, że z powodu bardzo słabego roku, wielu zawodowych pszczelarzy w regionie myśli o likwidacji swoich pasiek, a ich sytuacja finansowa jest bardzo zła.
- Proszę, by się zastanowili i tego nie robili
- zaznaczył.
Podkreślł, że pszczelarstwo to nie tylko miód i jego pozyskiwanie, ale też obcowanie z pszczołami i kochanie ich.
W Olsztynie za słoik miodu o pojemności 0,9 litra wiosną trzeba było zapłacić ok. 30 zł, obecnie taki słoik kosztuje średnio 34 zł. W ocenie Zyska cena będzie jeszcze wyższa. - Ale co z tego, skoro niektórych miodów nie będzie za żadną cenę - podsumował. (PAP)